Thea siedziała zgarbiona, otoczona mnóstwem papierów,
oświetlona słabą żarówką z jej przestarzałej lampki nocnej i notowała.
Zapisywała każdy element z ostatniego skoku. Kiedy skończyła, wyciągnęła z
szafki po lewej gruby segregator oraz nową folijkę na kartki. Włożyła wszystko,
zapięła, zamknęła i odetchnęła głęboko.
Spojrzała na zegar. Prawie trzecia nad ranem, a ona łączyła wszystko w
całość. Tworzyła finał. Dopracowywała każdy szczegół. Jej serce biło coraz
szybciej, w miarę upływającego czasu i poczucia, że zakończenie jest blisko.
- Dobra, weź się w garść – mówiła do siebie. – Gdzie ta cholerna kartka? Przecież przed chwilą ją widziałam.
Potarła ręką czoło. Thea była już tak bardzo zmęczona, że mogłaby zasnąć w ciągu dwóch sekund, gdyby przestała się pilnować. Wzięła do ręki kubek zimnej już kawy. To była jej trzecia porcja tego wieczoru. Jej mama, przeciwniczka kofeiny, zapewne by nią wzgardziła. Jednak dziewczyna nie miała wyjścia. Tej nocy musi to już skończyć. I nie chodziło tu o czas, którego miała… aż nadto. Tu chodziło o jej psychikę. Czuła, że dłużej tego nie udźwignie. Skakała, zmieniała, mieszała, czuła się z tym źle i tak od ponad pół roku. Raz widziała ich jako małe dzieci, za chwilę byli nastolatkami, drążyli, podejrzewali, zmieniali się na jej oczach. Tego było za wiele jak na jedna osobę. Jak na jedną, małą, słabą dziewczynkę, która zapragnęła zmienić rzeczywistość. Musiała rozwiązać sprawę – jak najszybciej i jak najlepiej.
- Okej – westchnęła i wyciągnęła kolejny segregator. Otworzyła go i spojrzała na pierwszą stronę. Jej wzrok zatrzymał się przez dłuższą chwilę na tytule. – „Ostatni etap: X-Factor 2010 – nowy początek” - przeczytała, zamknęła oczy i wypuściła wstrzymywane powietrze.
„Dam radę. Dam radę. Dam radę.” cały czas powtarzała to sobie w myślach. Może trochę pomagało. Odczekała dwie minuty i ponownie wzięła się do pracy.
- Dobra, weź się w garść – mówiła do siebie. – Gdzie ta cholerna kartka? Przecież przed chwilą ją widziałam.
Potarła ręką czoło. Thea była już tak bardzo zmęczona, że mogłaby zasnąć w ciągu dwóch sekund, gdyby przestała się pilnować. Wzięła do ręki kubek zimnej już kawy. To była jej trzecia porcja tego wieczoru. Jej mama, przeciwniczka kofeiny, zapewne by nią wzgardziła. Jednak dziewczyna nie miała wyjścia. Tej nocy musi to już skończyć. I nie chodziło tu o czas, którego miała… aż nadto. Tu chodziło o jej psychikę. Czuła, że dłużej tego nie udźwignie. Skakała, zmieniała, mieszała, czuła się z tym źle i tak od ponad pół roku. Raz widziała ich jako małe dzieci, za chwilę byli nastolatkami, drążyli, podejrzewali, zmieniali się na jej oczach. Tego było za wiele jak na jedna osobę. Jak na jedną, małą, słabą dziewczynkę, która zapragnęła zmienić rzeczywistość. Musiała rozwiązać sprawę – jak najszybciej i jak najlepiej.
- Okej – westchnęła i wyciągnęła kolejny segregator. Otworzyła go i spojrzała na pierwszą stronę. Jej wzrok zatrzymał się przez dłuższą chwilę na tytule. – „Ostatni etap: X-Factor 2010 – nowy początek” - przeczytała, zamknęła oczy i wypuściła wstrzymywane powietrze.
„Dam radę. Dam radę. Dam radę.” cały czas powtarzała to sobie w myślach. Może trochę pomagało. Odczekała dwie minuty i ponownie wzięła się do pracy.
Thea miała jedną, natrętną myśl, która nie pozwalała jej
spać. Było to do tego stopnia problemem, że nie raz dziewczynie udawało się
zasnąć dopiero nad ranem. Na jej twarzy pojawiły się pokaźne wory pod oczami,
których nie była w stanie ukryć. Schudła, mimo że starała się jeść jak
najwięcej. Nie uchodziło to uwadze rodziców, którzy zaczęli baczniej przyglądać
się poczynaniom córki. Zaczęli z nią prowadzić poważne rozmowy na temat
przyszłości, jej planów. Kolejne skoki były jak pojedyncze dźgnięcia nożem.
Miała coraz mniej sil. Wszystko to stresowało Theę do tego stopnia, że trudno
było jej się na czymkolwiek skupić. Ta myśl była jej małym terrorystą. Pytanie,
które zadawała sobie cały czas, w każdej minucie, każdej godziny, każdego dnia.
„Czy można wybaczyć to, co ona zrobiła?”
Dlaczego tak bardzo ją to przerażało? Ponieważ sama udzieliła sobie odpowiedzi na to pytanie i brzmiała ona: „Nie, nikt jej tego nie wybaczy”.
„Czy można wybaczyć to, co ona zrobiła?”
Dlaczego tak bardzo ją to przerażało? Ponieważ sama udzieliła sobie odpowiedzi na to pytanie i brzmiała ona: „Nie, nikt jej tego nie wybaczy”.
- Thea! – Mama wołała ją z dołu. Dziewczyna automatycznie
odwróciła się w stronę źródła dźwięku, przerywając pracę.
- Co? – zawołała.
- Telefon do ciebie.
Zmroziło ją. Kto mógłby do niej dzwonić? Miała złe przeczucia.
- Kto to? – odezwała się znowu.
- Nie wiem. Przedstawiał się na początku, ale bardzo niewyraźnie. Zejdź na dół, żebym nie musiała krzyczeć!
Zatem to on, nie ona. Jedyną osobą, która przychodziła jej na myśl był Jake. Zerwała się z miejsca i zbiegła po schodach. Szybko zlokalizowała mamę i słuchawkę, którą trzymała w prawej dłoni. Kobieta podała córce przedmiot i weszła do kuchni, żeby dokończyć przygotowywany posiłek. Thea przełknęła gulę w gardle, usiadła na starym fotelu, odziedziczonym po jej babci i przyłożyła ucho do słuchawki.
- Halo? – niemal szepnęła. Jej serce tłukło się niesamowicie. Czuła jak pulsuje jej głowa, ręce, nogi, całe ciało.
- Halo? Czy to Thea? – usłyszała męski głos. Głos nienależący do Jake’a Walker’a. Poczuła ulgę, ale jednocześnie smutek, przemieszany z przerażeniem. Kim w takim razie był ten człowiek?
- Tak – wydusiła z siebie.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Słyszała jedynie, jak mężczyzna oddycha. Wdech, wydech. Stop.
- Nienawidzę cię – usłyszała. To nie był krzyk. To było ciche i stanowcze „nienawidzę cię”. To było celowe i zaplanowane „nienawidzę cię” . Thea poczuła się, jakby ktoś ją spoliczkował. Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia, a ręce zaczęły się trząść.
- Nie rozumiem. – Czuła drżenie swojego głosu.
- Za to ja wszystko zrozumiałem – odpowiedział tamten, a Thea wbiła paznokcie w udo. Poznała głos. Wiedziała kto dzwonił, kto prawdopodobnie odkrył całą prawdę i kto ją nienawidził.
- Zayn – zaczęła, ale chłopak już się rozłączył.
- Co? – zawołała.
- Telefon do ciebie.
Zmroziło ją. Kto mógłby do niej dzwonić? Miała złe przeczucia.
- Kto to? – odezwała się znowu.
- Nie wiem. Przedstawiał się na początku, ale bardzo niewyraźnie. Zejdź na dół, żebym nie musiała krzyczeć!
Zatem to on, nie ona. Jedyną osobą, która przychodziła jej na myśl był Jake. Zerwała się z miejsca i zbiegła po schodach. Szybko zlokalizowała mamę i słuchawkę, którą trzymała w prawej dłoni. Kobieta podała córce przedmiot i weszła do kuchni, żeby dokończyć przygotowywany posiłek. Thea przełknęła gulę w gardle, usiadła na starym fotelu, odziedziczonym po jej babci i przyłożyła ucho do słuchawki.
- Halo? – niemal szepnęła. Jej serce tłukło się niesamowicie. Czuła jak pulsuje jej głowa, ręce, nogi, całe ciało.
- Halo? Czy to Thea? – usłyszała męski głos. Głos nienależący do Jake’a Walker’a. Poczuła ulgę, ale jednocześnie smutek, przemieszany z przerażeniem. Kim w takim razie był ten człowiek?
- Tak – wydusiła z siebie.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Słyszała jedynie, jak mężczyzna oddycha. Wdech, wydech. Stop.
- Nienawidzę cię – usłyszała. To nie był krzyk. To było ciche i stanowcze „nienawidzę cię”. To było celowe i zaplanowane „nienawidzę cię” . Thea poczuła się, jakby ktoś ją spoliczkował. Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia, a ręce zaczęły się trząść.
- Nie rozumiem. – Czuła drżenie swojego głosu.
- Za to ja wszystko zrozumiałem – odpowiedział tamten, a Thea wbiła paznokcie w udo. Poznała głos. Wiedziała kto dzwonił, kto prawdopodobnie odkrył całą prawdę i kto ją nienawidził.
- Zayn – zaczęła, ale chłopak już się rozłączył.
***
Thea pierwsza przełamała milczenie. Zadzwoniła do Jake’a.
- Halo? – usłyszała głos chłopaka. – Kto mówi?
- Thea. – W słuchawce zapadła cisza. Dziewczyna zażenowana i dziwnie stremowana przestępowała z nogi na nogę. Czekała na jakąkolwiek reakcje, znak, że może mówić dalej.
- No, czego chcesz? – niemal zaschło jej w gardle na dźwięk tych słów. Wyglądało na to, że nie tylko Zayn ją nienawidził.
- Chciałam tylko… mam problem – wykrztusiła. Samo dzwonienie do niego przyszło jej z wielkim trudem. Jak się okazało, słusznie się martwiła.
- Domyśliłem się, bo po co innego miałabyś się ze mną kontaktować? Oczywiście, że masz problem – ze sobą. – Jego głos był pozbawiony emocji. Żadnej litości, współczucia, zmartwienia. Nie powinna tego po nim oczekiwać, przecież wiedziała jaki był. Mogła przewidzieć te przykre uwagi, zamiast oznak jakiejkolwiek troski ze strony Jake’a.
Przez minutę nie była wstanie w ogóle się odezwać. Poczuła jak ręce jej drżą, a gardło było nieprzyjemnie ściśnięte, jakby ktoś ją dusił. Wiedziała, że zaraz się rozpłacze – jej typowa reakcja na sytuacje, z którymi sobie nie radziła. Nie chcąc, aby Jake był tego świadkiem, nacisnęła czerwoną słuchawkę. Zaraz potem pokój wypełnił jej szloch. Przyłożyła do twarzy poduszkę, żeby stłumić trochę odgłosy płaczu, które niechybnie przyciągnęłyby tutaj jej rodziców. Przez półprzymknięte powieki ujrzała jak wyświetlacz komórki rozjaśnił się, a po chwili usłyszała znajomą melodyjkę. Wzięła dwa głębokie wdechy i odebrała.
- Przepraszam, dobra? – Kiwnęła głową, jak głupia, przecież tego nie widział. Pociągnęła nosem, zastanawiając się, gdzie podziała paczkę chusteczek.
- Boję się – szepnęła do słuchawki i łzy znowu napłynęły jej do oczu.
- Przestań. Chcę usłyszeć, co się stało – powiedział stanowczo. – Kogo konkretnie się boisz?
Z gardła Theii znowu wydostał się niekontrolowany szloch. Przed oczami miała jej ukochaną piątkę, której zniszczyła życie.
- Kogo się boisz? – Tym razem chłopak krzyknął do słuchawki.
- Zayn’a – wyjęczała i zacisnęła wargi.
Potem opowiedziała mu o tamtej rozmowie telefonicznej… oraz o dzisiejszym sms-ie.
- Co dokładnie napisał? – zapytał chłopak.
- „Jutro w Londynie, na Oakley Crescent o godzinie 18.00 będę na ciebie czekał. Jeśli się nie zjawisz, to sam po ciebie przyjadę.” – wyrecytowała. Przeczytała wiadomość tyle razy, że wryła jej się w pamięć.
- Thea, nie rozumiem, przecież możesz tego uniknąć. Wystarczy, że skoczysz do przeszłości i zmienisz cokolwiek. Może wtedy nie będzie nic pamiętał.
- Może? Ja potrzebuję pewności. Nawet nie wiem, jak się wszystkiego domyślił. A jeśli zignorowanie tego będzie największym błędem? Nie mogę ryzykować tak wiele – tłumaczyła.
- W porządku. To jaka jest moja rola?
- Proszę cię, żebyś po prostu zjawił się tam o 18.15 - wyjaśniła dziewczyna.
- Jesteś pewna, że nie chcesz pójść ze mną od razu? – zaproponował.
- Nie – sprzeciwiła się. – Nie mogę pokazać się z tobą w roli ochroniarza. Już i tak jest źle. Chyba by mnie znienawidził do końca. Masz po prostu obserwować z oddali, a w razie czego zareagujesz.
- No dobra, jak chcesz – była pewna, że właśnie wzruszył ramionami i zrobił „tę minę”. Zawsze, kiedy się z nim nie zgadzała, unosił nieznacznie brwi, a usta układały mu się w linijkę.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Śpij dobrze.
- Ty też.
- Halo? – usłyszała głos chłopaka. – Kto mówi?
- Thea. – W słuchawce zapadła cisza. Dziewczyna zażenowana i dziwnie stremowana przestępowała z nogi na nogę. Czekała na jakąkolwiek reakcje, znak, że może mówić dalej.
- No, czego chcesz? – niemal zaschło jej w gardle na dźwięk tych słów. Wyglądało na to, że nie tylko Zayn ją nienawidził.
- Chciałam tylko… mam problem – wykrztusiła. Samo dzwonienie do niego przyszło jej z wielkim trudem. Jak się okazało, słusznie się martwiła.
- Domyśliłem się, bo po co innego miałabyś się ze mną kontaktować? Oczywiście, że masz problem – ze sobą. – Jego głos był pozbawiony emocji. Żadnej litości, współczucia, zmartwienia. Nie powinna tego po nim oczekiwać, przecież wiedziała jaki był. Mogła przewidzieć te przykre uwagi, zamiast oznak jakiejkolwiek troski ze strony Jake’a.
Przez minutę nie była wstanie w ogóle się odezwać. Poczuła jak ręce jej drżą, a gardło było nieprzyjemnie ściśnięte, jakby ktoś ją dusił. Wiedziała, że zaraz się rozpłacze – jej typowa reakcja na sytuacje, z którymi sobie nie radziła. Nie chcąc, aby Jake był tego świadkiem, nacisnęła czerwoną słuchawkę. Zaraz potem pokój wypełnił jej szloch. Przyłożyła do twarzy poduszkę, żeby stłumić trochę odgłosy płaczu, które niechybnie przyciągnęłyby tutaj jej rodziców. Przez półprzymknięte powieki ujrzała jak wyświetlacz komórki rozjaśnił się, a po chwili usłyszała znajomą melodyjkę. Wzięła dwa głębokie wdechy i odebrała.
- Przepraszam, dobra? – Kiwnęła głową, jak głupia, przecież tego nie widział. Pociągnęła nosem, zastanawiając się, gdzie podziała paczkę chusteczek.
- Boję się – szepnęła do słuchawki i łzy znowu napłynęły jej do oczu.
- Przestań. Chcę usłyszeć, co się stało – powiedział stanowczo. – Kogo konkretnie się boisz?
Z gardła Theii znowu wydostał się niekontrolowany szloch. Przed oczami miała jej ukochaną piątkę, której zniszczyła życie.
- Kogo się boisz? – Tym razem chłopak krzyknął do słuchawki.
- Zayn’a – wyjęczała i zacisnęła wargi.
Potem opowiedziała mu o tamtej rozmowie telefonicznej… oraz o dzisiejszym sms-ie.
- Co dokładnie napisał? – zapytał chłopak.
- „Jutro w Londynie, na Oakley Crescent o godzinie 18.00 będę na ciebie czekał. Jeśli się nie zjawisz, to sam po ciebie przyjadę.” – wyrecytowała. Przeczytała wiadomość tyle razy, że wryła jej się w pamięć.
- Thea, nie rozumiem, przecież możesz tego uniknąć. Wystarczy, że skoczysz do przeszłości i zmienisz cokolwiek. Może wtedy nie będzie nic pamiętał.
- Może? Ja potrzebuję pewności. Nawet nie wiem, jak się wszystkiego domyślił. A jeśli zignorowanie tego będzie największym błędem? Nie mogę ryzykować tak wiele – tłumaczyła.
- W porządku. To jaka jest moja rola?
- Proszę cię, żebyś po prostu zjawił się tam o 18.15 - wyjaśniła dziewczyna.
- Jesteś pewna, że nie chcesz pójść ze mną od razu? – zaproponował.
- Nie – sprzeciwiła się. – Nie mogę pokazać się z tobą w roli ochroniarza. Już i tak jest źle. Chyba by mnie znienawidził do końca. Masz po prostu obserwować z oddali, a w razie czego zareagujesz.
- No dobra, jak chcesz – była pewna, że właśnie wzruszył ramionami i zrobił „tę minę”. Zawsze, kiedy się z nim nie zgadzała, unosił nieznacznie brwi, a usta układały mu się w linijkę.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Śpij dobrze.
- Ty też.
***
Nic nie powiedziała rodzicom. Po prostu wyszła o 14.30 i skierowała się w
stronę dworca. Już wczoraj zakupiła bilet, więc wszystko poszło sprawnie. Dwie
godziny później była już w Londynie. Miała kilkadziesiąt minut na dotarcie na
miejsce. Wyciągnęła wydrukowaną mapkę, która zawierała wskazówki, dotyczące
dojścia na podaną przez Zayn’a ulicę. W pewnym momencie ogarnęła ją panika,
ponieważ wydało jej się, że wylądowała w kompletnie nie tym miejscu co trzeba,
jednak z pomocą przechodniów udało jej się. Stanęła pod drzewem przy skręcie w
ulicę. Była dokładnie pięć minut przed czasem. Jakiś czas później nadjechał
biały mercedes i wjechał w głąb uliczki. Usłyszała dźwięk przychodzącego sms-a.
„Chodź do samego końca i skręć w prawo, koło kontenera na śmieci.”
Thea poczuła ciarki na plecach, a serce zaczęło szybciej pracować. Doszła we wskazane miejsce i rozejrzała się. Zza ściany wyłonił się Zayn. Był ubrany na czarno, a na nosie miał ciemne okulary. Dziewczyna uświadomiła sobie, że słońce powoli zachodzi, ledwo widoczne zza ciężkich, szarych chmur. Nadchodził wieczór i zapowiadał się on raczej deszczowo.
Zayn znajdował się teraz dwa kroki od niej. Ściągnął okulary, a Thea gwałtownie wciągnęła powietrze. Jego oczy tak bardzo różniły się od tych, które pamiętała. Teraz miał ciemne sińce pod oczami, a spojrzenie kiedyś brązowych, ciepłych oczu, teraz było jakby wyblakłe i pozbawione uroku. Zmarszczył brwi i wyciągnął coś z kieszeni kurtki. Skręt zaświecił swoją bielą w coraz szybciej zapadającym mroku, zaraz po nim w ruch poszła zapalniczka. Zayn zaciągnął się i spojrzał groźnie na Theę. Dziewczyna spuściła wzrok.
- Coś się nie podoba? – odezwał się, a brunetkę pokrzepiła myśl, że przynajmniej głos miał nadal taki sam. Znowu na niego spojrzała.
- Jest okej – odpowiedziała cicho.
- Och! Gdzie twoja dawna pewność siebie? – zakpił. Znowu sięgnął do kurtki, tym razem sięgając do jej wnętrza. Wyciągnął stamtąd zmięty zeszyt, który Thea od razu poznała. Zaginął jej jakiś czas temu, ale była przekonana, że nie dostał się w ręce żadnego z chłopców. Jednak się myliła. – Chyba zgubiłaś ją razem z tym.
To powiedziawszy, rzucił w nią wymiętym papierem. Trafił ją prosto w twarz. Thea nie zdążyła chwycić w porę zeszytu i upadł on na ziemię. Szybko się schyliła, żeby go podnieść. Dym unoszący się w powietrzu, dławił jej gardło i sprawiał, że łzawiły jej oczy. Wstała i rozprostowała okładkę. Tymczasem Zayn zbliżył się jeszcze trochę.
- O Boże! Ona nawet płacze! – przekrzywił głowę, spoglądając jej głęboko w oczy.
- Nie płaczę, to przez ten dym – wskazała palcem skręta, którego Zayn trzymał między palcami. Kilka sekund przeszywał ją wzrokiem, po czym upuścił niedopałek na ziemię i zgasił go butem.
- Dwa lata czekałem z przeczytaniem tego gówna – zaczął. – Dałem ci czas, rozumiesz? Chciałem ci go oddać. Ale ty się nie zjawiałaś, a ja byłem coraz bardziej wściekły i świadomy tego, co się działo. Otworzyłem pierwszą pieprzoną stronę. I co? Jakieś bzdury, kompletne szaleństwo. Kto miał w to uwierzyć, co to miało być? Jednak było coś, co przekonywało mnie o tym, że to prawda. To byłaś ty, Thea. Musiałem jakoś wytłumaczyć sobie, jakim cudem pozostawałaś taka sama przez te wszystkie lata. Myślałem o tym wszystkim tak długo, a kiedy w końcu wróciłaś, po prostu to przemilczałem. Wiesz, byłem wtedy całkowicie pod twoim wpływem. Zwyczajnie nie chciałem cię stracić, chociaż byłem tak cholernie przerażony. W każdym razie teraz jest inaczej – zakończył i włożył ręce do kieszeni.
- Przepraszam – odezwała się po chwili ciszy.
- Przepraszaj, proszę bardzo. Tylko wiesz co? Zrozumiałem w końcu, że twoje słowa są nic nie warte – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Zmienię to, Zayn. Nie taki byłeś…
- Co? – krzyknął. Zbliżył się, popchnął ją na ścianę budynku i przycisnął ramię do jej szyi. – Masz czelność jeszcze tak mówić? Jaki byłem? Powiedz mi jaki byłem?! Bo j a s a m nigdy się tego nie dowiem. Kim jesteś, żeby decydować o takich rzeczach? To było moje życie! Moje życie! Odebrałaś je mnie i całej reszcie. Nie masz prawa już nazywać się człowiekiem. Nie masz już prawa niczego zmieniać! Rozumiesz?
Po policzkach Theii spływały gęste strumienie łez. Rozumiała. Wiedziała. Czuła ciężar tego wszystkiego, ale nie mogła powstrzymać biegu wydarzeń. Coś wewnątrz jej kazało jej dokończyć ten misterny plan, mimo przeciwności.
- Rozumiem – spojrzała mu w oczy i uświadomiła sobie, jak słabo jej głos zabrzmiał. Ręka Zayn’a przyduszała ją. – Ale ja cię stąd wyciągnę.
Chłopak jeszcze mocniej przycisnął ramię do jej szyi, aż poczuł jej drganie, a po chwili zobaczył, że Thea zaczyna się krztusić. Westchnął, starając się uspokoić i odsunął rękę. Dziewczyna upadła na ziemię i łapczywie nabierała powietrza.
- Powstrzymam cię. Musisz przestać – warknął.
- N-nie chcesz tego życia, Zayn – wycharkała, chwytając się za szyję.
- Nie ty będziesz o tym decydować! – krzyknął i chwycił ją za włosy, zmuszając, aby się podniosła. Thea krzyczała, a on tak bardzo chciał, wyzbyć się tego, co nadal do niej czuł. Brzydził się siebie i jej. Oboje byli obrzydliwie sztuczni. Nagle poczuł jak coś wali go od tyłu w głowę. Oszołomiony puścił brunetkę i odwrócił się w stronę, z której nadszedł atak. Przed nim stał wyższy o parę centymetrów młody chłopak, gotowy wymierzyć mu kolejny cios. Sekundę później poczuł uderzenie na lewym policzku. Zayn, jeszcze trochę zdezorientowany, zaatakował przeciwnika. Uderzył go w brzuch, aż tamten się zgiął. Jednak nie trwało to długo. Ręce atakującego owinęły go w pasie i przewróciły na ziemię. Tarzali się teraz na zimnej kostce. Ich twarze pokrywały się powoli krwią. Zayn był już zbyt zmęczony, żeby bronić się przed ciosami przeciwnika. Zasłaniał tylko dłońmi swoją twarz, chcąc choć trochę zamortyzować uderzenia.
- Stop! Jake, przestań. Zostaw go! – do uszu chłopaka dotarło nawoływanie Theii. Jednak jej nie docenił. Bardzo dobrze się zabezpieczyła. Mężczyzna, który go zaatakował odwrócił głowę w jej stronę i zmarszczył brwi.
- Jak możesz go tak kochać, Thea? To jest ten twój idol? Facet, który bije bezbronną dziewczynę? – wycharczał.
- To nie jest on. To jest coś, co stworzyłam ja – odpowiedziała. Jej dolna warga drgała wraz z każdym wdechem. Uklękła między nimi i spojrzała na zakrwawioną twarz Zayna. Jake chwycił ją za rękę, jakby pragnąć ją stamtąd zabrać, jednak ona pokręciła głową i wyrwała się z jego uścisku. Malik miał ledwo otwarte oczy, jednak zdołał na nią spojrzał.
- Nigdzie nie znalazłem powodu. Dlaczego to zrobiłaś? – odezwał się. Thea nachyliła się prosto do jego ucha.
- Jeden z was zginął – wyszeptała.
- Który? – Zayn całkowicie znieruchomiał. Nigdy nie przyszło mu takie rozwiązanie do głowy.
- Harry – odpowiedziała. Spojrzał na nią i nie potrafił zrozumieć tego, co nią kierowało. - Tak mi przykro - dodała po chwili.
- Dziwna ta… twoja miłość – wyszeptał.
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się smutno.
- Zaufaj mi – usłyszał. Mimo, że bolał go każdy skrawek ciała, prychnął.
- I co jeszcze? – uniósł lekko głowę i skrzywił się.
- Policz do trzech.
Zaśmiał się. Uniósł rękę i szybkim ruchem wymierzył jej cios w policzek. Poczuł jak zaraz ktoś chwyta go za gardło.
- Nie dotykaj jej! – wycedził Jake. Kiedy w końcu go puścił, Zayn zamknął oczy. Nie poruszał ustami, ale mimowolnie policzył do trzech. Znowu jej uległ. Kiedy otworzył oczy, Theii już tam nie było. Jednak słyszał coraz cichsze kroki za sobą.
Nie zniknęła, tym razem po prostu odeszła.
„Chodź do samego końca i skręć w prawo, koło kontenera na śmieci.”
Thea poczuła ciarki na plecach, a serce zaczęło szybciej pracować. Doszła we wskazane miejsce i rozejrzała się. Zza ściany wyłonił się Zayn. Był ubrany na czarno, a na nosie miał ciemne okulary. Dziewczyna uświadomiła sobie, że słońce powoli zachodzi, ledwo widoczne zza ciężkich, szarych chmur. Nadchodził wieczór i zapowiadał się on raczej deszczowo.
Zayn znajdował się teraz dwa kroki od niej. Ściągnął okulary, a Thea gwałtownie wciągnęła powietrze. Jego oczy tak bardzo różniły się od tych, które pamiętała. Teraz miał ciemne sińce pod oczami, a spojrzenie kiedyś brązowych, ciepłych oczu, teraz było jakby wyblakłe i pozbawione uroku. Zmarszczył brwi i wyciągnął coś z kieszeni kurtki. Skręt zaświecił swoją bielą w coraz szybciej zapadającym mroku, zaraz po nim w ruch poszła zapalniczka. Zayn zaciągnął się i spojrzał groźnie na Theę. Dziewczyna spuściła wzrok.
- Coś się nie podoba? – odezwał się, a brunetkę pokrzepiła myśl, że przynajmniej głos miał nadal taki sam. Znowu na niego spojrzała.
- Jest okej – odpowiedziała cicho.
- Och! Gdzie twoja dawna pewność siebie? – zakpił. Znowu sięgnął do kurtki, tym razem sięgając do jej wnętrza. Wyciągnął stamtąd zmięty zeszyt, który Thea od razu poznała. Zaginął jej jakiś czas temu, ale była przekonana, że nie dostał się w ręce żadnego z chłopców. Jednak się myliła. – Chyba zgubiłaś ją razem z tym.
To powiedziawszy, rzucił w nią wymiętym papierem. Trafił ją prosto w twarz. Thea nie zdążyła chwycić w porę zeszytu i upadł on na ziemię. Szybko się schyliła, żeby go podnieść. Dym unoszący się w powietrzu, dławił jej gardło i sprawiał, że łzawiły jej oczy. Wstała i rozprostowała okładkę. Tymczasem Zayn zbliżył się jeszcze trochę.
- O Boże! Ona nawet płacze! – przekrzywił głowę, spoglądając jej głęboko w oczy.
- Nie płaczę, to przez ten dym – wskazała palcem skręta, którego Zayn trzymał między palcami. Kilka sekund przeszywał ją wzrokiem, po czym upuścił niedopałek na ziemię i zgasił go butem.
- Dwa lata czekałem z przeczytaniem tego gówna – zaczął. – Dałem ci czas, rozumiesz? Chciałem ci go oddać. Ale ty się nie zjawiałaś, a ja byłem coraz bardziej wściekły i świadomy tego, co się działo. Otworzyłem pierwszą pieprzoną stronę. I co? Jakieś bzdury, kompletne szaleństwo. Kto miał w to uwierzyć, co to miało być? Jednak było coś, co przekonywało mnie o tym, że to prawda. To byłaś ty, Thea. Musiałem jakoś wytłumaczyć sobie, jakim cudem pozostawałaś taka sama przez te wszystkie lata. Myślałem o tym wszystkim tak długo, a kiedy w końcu wróciłaś, po prostu to przemilczałem. Wiesz, byłem wtedy całkowicie pod twoim wpływem. Zwyczajnie nie chciałem cię stracić, chociaż byłem tak cholernie przerażony. W każdym razie teraz jest inaczej – zakończył i włożył ręce do kieszeni.
- Przepraszam – odezwała się po chwili ciszy.
- Przepraszaj, proszę bardzo. Tylko wiesz co? Zrozumiałem w końcu, że twoje słowa są nic nie warte – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Zmienię to, Zayn. Nie taki byłeś…
- Co? – krzyknął. Zbliżył się, popchnął ją na ścianę budynku i przycisnął ramię do jej szyi. – Masz czelność jeszcze tak mówić? Jaki byłem? Powiedz mi jaki byłem?! Bo j a s a m nigdy się tego nie dowiem. Kim jesteś, żeby decydować o takich rzeczach? To było moje życie! Moje życie! Odebrałaś je mnie i całej reszcie. Nie masz prawa już nazywać się człowiekiem. Nie masz już prawa niczego zmieniać! Rozumiesz?
Po policzkach Theii spływały gęste strumienie łez. Rozumiała. Wiedziała. Czuła ciężar tego wszystkiego, ale nie mogła powstrzymać biegu wydarzeń. Coś wewnątrz jej kazało jej dokończyć ten misterny plan, mimo przeciwności.
- Rozumiem – spojrzała mu w oczy i uświadomiła sobie, jak słabo jej głos zabrzmiał. Ręka Zayn’a przyduszała ją. – Ale ja cię stąd wyciągnę.
Chłopak jeszcze mocniej przycisnął ramię do jej szyi, aż poczuł jej drganie, a po chwili zobaczył, że Thea zaczyna się krztusić. Westchnął, starając się uspokoić i odsunął rękę. Dziewczyna upadła na ziemię i łapczywie nabierała powietrza.
- Powstrzymam cię. Musisz przestać – warknął.
- N-nie chcesz tego życia, Zayn – wycharkała, chwytając się za szyję.
- Nie ty będziesz o tym decydować! – krzyknął i chwycił ją za włosy, zmuszając, aby się podniosła. Thea krzyczała, a on tak bardzo chciał, wyzbyć się tego, co nadal do niej czuł. Brzydził się siebie i jej. Oboje byli obrzydliwie sztuczni. Nagle poczuł jak coś wali go od tyłu w głowę. Oszołomiony puścił brunetkę i odwrócił się w stronę, z której nadszedł atak. Przed nim stał wyższy o parę centymetrów młody chłopak, gotowy wymierzyć mu kolejny cios. Sekundę później poczuł uderzenie na lewym policzku. Zayn, jeszcze trochę zdezorientowany, zaatakował przeciwnika. Uderzył go w brzuch, aż tamten się zgiął. Jednak nie trwało to długo. Ręce atakującego owinęły go w pasie i przewróciły na ziemię. Tarzali się teraz na zimnej kostce. Ich twarze pokrywały się powoli krwią. Zayn był już zbyt zmęczony, żeby bronić się przed ciosami przeciwnika. Zasłaniał tylko dłońmi swoją twarz, chcąc choć trochę zamortyzować uderzenia.
- Stop! Jake, przestań. Zostaw go! – do uszu chłopaka dotarło nawoływanie Theii. Jednak jej nie docenił. Bardzo dobrze się zabezpieczyła. Mężczyzna, który go zaatakował odwrócił głowę w jej stronę i zmarszczył brwi.
- Jak możesz go tak kochać, Thea? To jest ten twój idol? Facet, który bije bezbronną dziewczynę? – wycharczał.
- To nie jest on. To jest coś, co stworzyłam ja – odpowiedziała. Jej dolna warga drgała wraz z każdym wdechem. Uklękła między nimi i spojrzała na zakrwawioną twarz Zayna. Jake chwycił ją za rękę, jakby pragnąć ją stamtąd zabrać, jednak ona pokręciła głową i wyrwała się z jego uścisku. Malik miał ledwo otwarte oczy, jednak zdołał na nią spojrzał.
- Nigdzie nie znalazłem powodu. Dlaczego to zrobiłaś? – odezwał się. Thea nachyliła się prosto do jego ucha.
- Jeden z was zginął – wyszeptała.
- Który? – Zayn całkowicie znieruchomiał. Nigdy nie przyszło mu takie rozwiązanie do głowy.
- Harry – odpowiedziała. Spojrzał na nią i nie potrafił zrozumieć tego, co nią kierowało. - Tak mi przykro - dodała po chwili.
- Dziwna ta… twoja miłość – wyszeptał.
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się smutno.
- Zaufaj mi – usłyszał. Mimo, że bolał go każdy skrawek ciała, prychnął.
- I co jeszcze? – uniósł lekko głowę i skrzywił się.
- Policz do trzech.
Zaśmiał się. Uniósł rękę i szybkim ruchem wymierzył jej cios w policzek. Poczuł jak zaraz ktoś chwyta go za gardło.
- Nie dotykaj jej! – wycedził Jake. Kiedy w końcu go puścił, Zayn zamknął oczy. Nie poruszał ustami, ale mimowolnie policzył do trzech. Znowu jej uległ. Kiedy otworzył oczy, Theii już tam nie było. Jednak słyszał coraz cichsze kroki za sobą.
Nie zniknęła, tym razem po prostu odeszła.
• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •
• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •
Tym razem zamiast gifa zdecydowałam się na tę piosenkę, ponieważ idealnie wpasowała się w temat rozdziału. Pewnie dużo z Was zrezygnowało z tego fanfiction i ja, szczerze mówiąc, starałam się to zrobić, ale nie potrafię. Zwłaszcza, kiedy widzę, że ktoś tu jeszcze jest i prosi mnie o kontynuację. Wiem, że nie jestem najszybciej działającą "pisarką" i macie prawo być złe. Sama musiałam przeczytać jeszcze raz poprzedni rozdział, żeby wszystko sobie przypomnieć, zanim zaczęłam pisać nowy. To dopiero jest wstyd!
Pozdrawiam
A.
Skarbie nie martw się nie mam Ci tego za zła, bo mimo wszystko ta historia jest strasznie wciągająca i nawet jakbym miała czekać pół roku dalej bym wyczekiwała na kolejny rozdział :)) Naprawdę jestem tak ciekawa tej historii, że nie odpuszczę sobie przez zwykły "czas oczekiwania", wiesz nie ilość ale jakość, a z tego co zdążyłam zauważyć to naprawdę dbasz o każdy szczegół ♥ Nie przestawaj pisać proszę, mogę czekać naprawdę długo to bez różnicy, bo nadal będę wierzyć że gdzieś niedługo zobaczę nowy wpis. Poruszając sprawę ponownego czytania to ja zazwyczaj tylko patrzę na końcówkę wcześniejszego rozdziału i to mi wystarcza hahah ;3 Weny kochana ♥
OdpowiedzUsuń~Merry
No to się namieszało ! Trochę się dzieje :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie , ja będę czekać na następny , ale chcę mieć pewność , że będzie :)
Weny życzę i do następnego
Panna Domka
Wow..... Brak słów jest coś czego się wogule nie spodziewałam tylko proszę pisz dalej i nie rób takich długich przerw napisz kolejny jeszcze bardziej ciekawy rozdział życzę Ci weny twórczej . xx
OdpowiedzUsuńJeju i ona mu wybaczyła O_O i to było takie boskie jak Jake bronił They czy jak to sie pisze
OdpowiedzUsuńBoże! Ale się porobiło.. Niech ona to naprawi... Proszę! Ten rozdział ma taką smutną aurę ale jednocześnie jest cudowny. xD Liczę na szybkie pojawienie się nowego rozdziału tej wspaniałej historii.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejny rozdział ? Bo chce mieć pewność czy w najbliższym czasie♥
OdpowiedzUsuńNie martw sie tym czy ktos odchodzi wazne ze my tu jestesmy czekamy czytamy i komentujemy.. Bo to jest na prawde swietna historia i nie wazne czy dodasz nastepny rozdzial jutro czy za 2 miesiace. My nadal tu bedziemy czekac na nexta zeby go przeczytac i napisac komki zeby cie zmotywowac ��❤ kochana zycze weny ❤
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem ja dalej ten fanfic sie potoczy ona musi cos zmienic w tej przeszlosci..
@dreamer4541
Zupełnie niedawno tutaj trafiłam i żałuje, że wcześniej nie udało mi się znaleźć tego bloga. W życiu nie spotkałam się z tak oryginalnym pomysłem. Cholera! Kompletnie mnie wciągnęło i bardzo szybko to wszystko pochłonęłam. Thea zmieniająca ich przyszłość. Jake i w końcu życie całej piątki. Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :D
Wow aż mnie zatkało. Mam nadzieję że Thea jakoś to napraww. Do następnego! :)
OdpowiedzUsuń