Poruszali się metrem w stronę domu Jake’a. Jak zapewniał,
jego rodziców nie będzie przez co najmniej dwa dni, więc mogli tam wtargnąć
wyglądając tak, jak wyglądali. A mianowicie: potargani, pobrudzeni i poobijani.
Stali teraz, trzymając się poręczy i unikając kontakty wzrokowego z kimkolwiek.
Obce twarze przyglądały im się ukradkiem z zainteresowaniem oraz niepokojem.
Thea czuła się bardzo niekomfortowo z myślą, że ludzie patrzą na nich, jakby
właśnie popełnili największą zbrodnię świata. Chciała jak najszybciej stamtąd
wysiąść, zmyć z siebie cały brud i najlepiej zapomnieć. Jednak wiedziała, że z
tym ostatnim nie będzie tak łatwo. Była wręcz pewna, iż właśnie wzbogaciła się
o nowe wspomnienie, które będzie dręczyć ją w nocy koszmarami. Wzdrygnęła się
ni to z zimna, ni to z obrzydzenia. Spojrzała ukosem na Jake’a, który wpatrywał
się w swoje buty, pewnie tak samo jak ona, nie mogąc doczekać się dotarcia na
miejsce. Chłopak, jakby wyczuł spojrzenie dziewczyny, bo podniósł głowę, a ich
oczy się spotkały.
- Okej? – zapytał szeptem.
- W porządku – odpowiedziała równie cicho jak on.
Uśmiechnął się lekko, chyba tylko po to, żeby podtrzymać ją na duchu, bo sam nie czuł się najlepiej. Ta przygoda zdecydowanie nie zaliczała się do przyjemnych. Już dawno zrozumiał, że Thea stworzyła dla siebie zbyt duży problem, którego nie potrafi rozwiązać. Teraz doświadczają konsekwencji jej działań.
- I co zrobisz? – odezwał się znowu.
- Możemy o tym tutaj nie rozmawiać? – powiedziała, po czym zacisnęła usta w wąską linię. Ręka, którą przytrzymywała się poręczy, zbladła od zbyt mocnego ściskania.
Chłopak zrezygnował z dalszej rozmowy i znowu wpatrzył się w podłogę.
Kiedy w końcu wysiedli z metra, odetchnęli z ulgą, jednak nie odzywali się do siebie, aż nie dotarli do domu Jake’a. Wyciągnął klucz z kieszeni spodni i otworzył drzwi. Przepuścił pierwsze Theę, po czym sam wszedł do środka, zamykając za sobą. Ściągnął buty i rzucił je w kąt, to samo zrobił z kurtką. Dziewczyna zreflektowała się i również zdjęła buty, jednak kładąc je na miejscu do tego przeznaczonym.
- Chodź za mną – polecił Jake i ruszył w stronę kuchni. Wszedł do pomieszczenia i od razu sięgnął do półki, z której wyciągnął apteczkę. Wyłożył jej zawartość na stół kuchenny i kazał usiąść dziewczynie. Wyszedł, by po chwili wrócić z ręcznikiem, błękitnymi kapciami, koszulką oraz spodniami od dresów. Położył to wszystko na stole i popatrzył na zmęczoną twarz Theii.
- Umyj się pierwsza. Prosto korytarzem i drugie drzwi po lewej. Chcesz zostać? – wydusił z siebie z prędkością karabinu maszynowego.
Dziewczyna spojrzała na niego mętnym wzrokiem.
- Która jest godzina? – spytała.
- Kilka minut po dziewiętnastej.
- Nie jest jeszcze tak późno. Może zdążę wrócić do domu i…
- Możesz zostać – przerwał jej, po czym przejechał dłonią po policzkach, jakby żałując wypowiedzianych słów. Przez kilka sekund mierzyli się wzrokiem i w tamtym momencie Thea zrozumiała, że to nie była oferta, tylko prośba. W tej samej chwili odkryła również, że wcale nie chce wracać do domu oraz, że jest w fatalnym stanie. Skinęła tylko głową, nie potrafiąc wydusić słowa. Wstała od stołu i powoli ruszyła w stronę łazienki. Zbliżając się do wanny, spojrzała w lustro i zobaczyła swoją twarz: podkrążone oczy, przetarty policzek, na którym utworzyło się kilka małych strupów oraz usta, których kąciki mimowolnie opadały w dół.
- Gratulacje – powiedziała do swojego odbicia, a brzmiało to niczym syk jadowitego węża. Odwróciła głowę od lustra. Nigdy nie lubiła patrzeć na głupich ludzi.
- W porządku – odpowiedziała równie cicho jak on.
Uśmiechnął się lekko, chyba tylko po to, żeby podtrzymać ją na duchu, bo sam nie czuł się najlepiej. Ta przygoda zdecydowanie nie zaliczała się do przyjemnych. Już dawno zrozumiał, że Thea stworzyła dla siebie zbyt duży problem, którego nie potrafi rozwiązać. Teraz doświadczają konsekwencji jej działań.
- I co zrobisz? – odezwał się znowu.
- Możemy o tym tutaj nie rozmawiać? – powiedziała, po czym zacisnęła usta w wąską linię. Ręka, którą przytrzymywała się poręczy, zbladła od zbyt mocnego ściskania.
Chłopak zrezygnował z dalszej rozmowy i znowu wpatrzył się w podłogę.
Kiedy w końcu wysiedli z metra, odetchnęli z ulgą, jednak nie odzywali się do siebie, aż nie dotarli do domu Jake’a. Wyciągnął klucz z kieszeni spodni i otworzył drzwi. Przepuścił pierwsze Theę, po czym sam wszedł do środka, zamykając za sobą. Ściągnął buty i rzucił je w kąt, to samo zrobił z kurtką. Dziewczyna zreflektowała się i również zdjęła buty, jednak kładąc je na miejscu do tego przeznaczonym.
- Chodź za mną – polecił Jake i ruszył w stronę kuchni. Wszedł do pomieszczenia i od razu sięgnął do półki, z której wyciągnął apteczkę. Wyłożył jej zawartość na stół kuchenny i kazał usiąść dziewczynie. Wyszedł, by po chwili wrócić z ręcznikiem, błękitnymi kapciami, koszulką oraz spodniami od dresów. Położył to wszystko na stole i popatrzył na zmęczoną twarz Theii.
- Umyj się pierwsza. Prosto korytarzem i drugie drzwi po lewej. Chcesz zostać? – wydusił z siebie z prędkością karabinu maszynowego.
Dziewczyna spojrzała na niego mętnym wzrokiem.
- Która jest godzina? – spytała.
- Kilka minut po dziewiętnastej.
- Nie jest jeszcze tak późno. Może zdążę wrócić do domu i…
- Możesz zostać – przerwał jej, po czym przejechał dłonią po policzkach, jakby żałując wypowiedzianych słów. Przez kilka sekund mierzyli się wzrokiem i w tamtym momencie Thea zrozumiała, że to nie była oferta, tylko prośba. W tej samej chwili odkryła również, że wcale nie chce wracać do domu oraz, że jest w fatalnym stanie. Skinęła tylko głową, nie potrafiąc wydusić słowa. Wstała od stołu i powoli ruszyła w stronę łazienki. Zbliżając się do wanny, spojrzała w lustro i zobaczyła swoją twarz: podkrążone oczy, przetarty policzek, na którym utworzyło się kilka małych strupów oraz usta, których kąciki mimowolnie opadały w dół.
- Gratulacje – powiedziała do swojego odbicia, a brzmiało to niczym syk jadowitego węża. Odwróciła głowę od lustra. Nigdy nie lubiła patrzeć na głupich ludzi.
Siedzieli w pokoju Jake’a, a raczej to Thea siedziała na
krańcu jego łóżka, a brunet stał i przyglądał się sobie w lustrze z gazą w
ręku, próbując doprowadzić się do względnego porządku. Oko mu siniało, miał
również kilka zadrapań, głównie na czole, policzkach i ramionach, a z rozcięcia
na ustach sączyła mu się krew i nie chciała przestać, mimo jego usilnych
starań. Zaklął i znowu przyłożył gazę do rany.
- Tragicznie – stwierdziła Thea.
- Co? – mruknął.
- Wyglądasz. Tragicznie – wyjaśniła. Nie wiedziała po co to mówi. Może po prostu nie potrafiła znieść ciszy.
- Och, niewiarygodne – zakpił chłopak. – Ale wiesz co? Ty też nie prezentujesz się najlepiej.
Posłała mu ciężkie spojrzenie.
- No tak – przyznała po chwili. – Przynieść ci lód?
- Może się w sumie przydać. Wiesz, gdzie znaleźć?
- A przetrzymujesz go gdzieś indziej niż w zamrażarce? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął tak, jak wtedy, kiedy go poznała. Przez chwilę nie widziała ran na jego twarzy. Odchrząknęła i wyszła z sypialni.
Kiedy wróciła, nie było nikogo w pokoju. Natomiast usłyszała hałas, dochodzący zza ściany obok. Otworzyła szerzej drzwi. Pomieszczenie okazało się kolejną łazienką. Zobaczyła Jake’a schylającego się nad wanną. Z jego nosa kapała krew.
- Co znowu? – jęknęła Thea.
- Mój nos, jak się okazuje, został dzisiaj widocznie nadwyrężony. Oczywiście, dzięki twojemu wspaniałemu chłopcu – prychnął.
Thea przewróciła oczami, wzięła garść lodu z miski, do której go wcześniej włożyła, owinęła to wszystko ręcznikiem i podała brunetowi.
- Masz.
- Dziękuję – odrzekł krótko i przyłożył lód do nosa, zasłaniając tym samym niemal całą twarz.
Thea usiadła na podłodze.
- Nie musisz tutaj siedzieć – powiedział Jake zza ręcznika.
- Racja. Nie muszę – odpowiedziała mu dziewczyna, opierając się wygodniej o ścianę.
Chłopak westchnął, ale tak naprawdę czuł się dziwnie zadowolony z faktu, że dostał pięścią w nos od Zayna Malika.
- Tragicznie – stwierdziła Thea.
- Co? – mruknął.
- Wyglądasz. Tragicznie – wyjaśniła. Nie wiedziała po co to mówi. Może po prostu nie potrafiła znieść ciszy.
- Och, niewiarygodne – zakpił chłopak. – Ale wiesz co? Ty też nie prezentujesz się najlepiej.
Posłała mu ciężkie spojrzenie.
- No tak – przyznała po chwili. – Przynieść ci lód?
- Może się w sumie przydać. Wiesz, gdzie znaleźć?
- A przetrzymujesz go gdzieś indziej niż w zamrażarce? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął tak, jak wtedy, kiedy go poznała. Przez chwilę nie widziała ran na jego twarzy. Odchrząknęła i wyszła z sypialni.
Kiedy wróciła, nie było nikogo w pokoju. Natomiast usłyszała hałas, dochodzący zza ściany obok. Otworzyła szerzej drzwi. Pomieszczenie okazało się kolejną łazienką. Zobaczyła Jake’a schylającego się nad wanną. Z jego nosa kapała krew.
- Co znowu? – jęknęła Thea.
- Mój nos, jak się okazuje, został dzisiaj widocznie nadwyrężony. Oczywiście, dzięki twojemu wspaniałemu chłopcu – prychnął.
Thea przewróciła oczami, wzięła garść lodu z miski, do której go wcześniej włożyła, owinęła to wszystko ręcznikiem i podała brunetowi.
- Masz.
- Dziękuję – odrzekł krótko i przyłożył lód do nosa, zasłaniając tym samym niemal całą twarz.
Thea usiadła na podłodze.
- Nie musisz tutaj siedzieć – powiedział Jake zza ręcznika.
- Racja. Nie muszę – odpowiedziała mu dziewczyna, opierając się wygodniej o ścianę.
Chłopak westchnął, ale tak naprawdę czuł się dziwnie zadowolony z faktu, że dostał pięścią w nos od Zayna Malika.
***
- Co zamierzasz? -
spytał Jake.
Siedząc na kanapie, oglądali jakiś denny program telewizyjny. W zasadzie, to w ogóle nie zwracali uwagi na to, co się dzieje na ekranie. Jake włączył telewizor chyba tylko po to, żeby cisza, która między nimi zapadała dość często, nie stawała się tak dojmująco-krępująca.
Thea po raz kolejny tego wieczoru, wzdrygnęła się. Przejechała ręką po włosach, zatrzymując się w kilku miejscach, gdzie powstały kołtuny. Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, nie chcę o tym myśleć. Przez – wzięła oddech. – Przez chwilę chciałabym nie być Theą Haynes. Nie mieć tej odpowiedzialności.
- Sama na siebie to ściągnęłaś – przypomniał jej chłopak.
- Nie pomagasz – mruknęła.
- Nie chcę pomóc w ucieczce od problemu, tylko w jego rozwiązaniu, więc nie pozwalam ci myśleć w ten sposób. Nigdy nie popierałem twojego działania, przyznaję, ale sprawy zaszły za daleko, Thea. Nie masz wyjścia. Skończ to.
- Przecież wiem! Dobra? Wiem, co muszę zrobić. Tylko chwilowo nie mam siły – załamał jej się głos. Przełknęła gulę w gardle i odwróciła głowę. Jake przyglądał jej się z niepokojem. Zobaczył zmiany jakie w niej zaszły przez te ostatnie miesiące. Złe zmiany. Nie wiedział, jak powinien zareagować, co powiedzieć.
- Dlatego ci pomogę – odezwał się po chwili.
Spojrzała na niego, marszcząc brwi.
- Tyle razy już ci mówiłam, że nie chcę…
- Och, zamknij się, Thea! Mam gdzieś, czy chcesz mojej pomocy, czy nie. Zrobię to i już – oświadczył, patrząc na nią stanowczym wzrokiem.
- A dlaczego? – Dziewczyna uśmiechnęła się smutno.
- Bo mi zależy na tobie.
Thea uniosła brwi, a z jej twarzy spełzł mizerny uśmiech. Pokiwała kilkukrotnie głową i wstała z kanapy. Jake od razu zrobił to samo. Stali naprzeciwko siebie i próbowali zmierzyć się z wypowiedzianymi słowami. Żadnemu z nich nie było łatwo.
- Gdzie mogę spać? – spytała cicho.
- I wiem, że tobie też na mnie zależy – dopowiedział Jake, jakby tamtej ciszy i pytania Theii w ogóle nie było. – Możesz spać w pokoju rodziców. Zaprowadzę cię.
Stanął w progu i otworzył szerzej drzwi, żeby brunetka mogła wejść.
Już miał iść do siebie, kiedy Thea chwyciła go za dłoń, którą z resztą zaraz puściła. Odwrócił się z pytającym wyrazem na twarzy.
- Jake, ja… myślę, że cię nie kocham – powiedziała.
- Ja też myślę, że cię nie kocham – uśmiechnął się półgębkiem.
Theii zrobiło się gorąco ze wstydu. Spojrzała na niego.
- Ale...
- Powiedziałem tylko, że mi na tobie zależy. Znajdź różnicę.
- Idź już sobie, Walker. Nie chcę przedłużać tej żenującej rozmowy.
- W porządku, idę – zaśmiał się wesoło, co sprawiło mu niewysłowioną ulgę i poszedł do swojego pokoju. Thea zamknęła drzwi, położyła swoje rzeczy na stoliku nocnym i padła na łóżko. Po minucie usłyszała dzwonek telefonu. Nagle przypomniała sobie, że nie poinformowała o niczym swoich rodziców. Sięgnęła po komórkę, leżącą na stoliku i odetchnęła na widok wyświetlanego numeru.
- Czego chcesz? – odebrała.
- Przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że myślenie, to jedno, ale rzeczywistość może okazać się brutalna i być może wyjdzie na jaw, że jesteśmy w sobie śmiertelnie zakochani. Co myślisz o tej teorii i jaką przyjmiesz strategię w obliczu zagrożenia? – Głos Jake’a był słyszalny dla dziewczyny równocześnie z dwóch źródeł, z telefonu i zza ścian.
Thea mimo ostatnich ciężkich godzin zaśmiała się i zrobiło jej się o wiele lżej na sercu.
- Gdybym wiedziała, że jesteś aż tak niepoczytalny, to nigdy nie zostałabym tu na noc – stwierdziła.
- Oboje wiemy, że byś została. Szaleńcy powinni się trzymać razem – powiedział i rozłączył się.
Siedząc na kanapie, oglądali jakiś denny program telewizyjny. W zasadzie, to w ogóle nie zwracali uwagi na to, co się dzieje na ekranie. Jake włączył telewizor chyba tylko po to, żeby cisza, która między nimi zapadała dość często, nie stawała się tak dojmująco-krępująca.
Thea po raz kolejny tego wieczoru, wzdrygnęła się. Przejechała ręką po włosach, zatrzymując się w kilku miejscach, gdzie powstały kołtuny. Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, nie chcę o tym myśleć. Przez – wzięła oddech. – Przez chwilę chciałabym nie być Theą Haynes. Nie mieć tej odpowiedzialności.
- Sama na siebie to ściągnęłaś – przypomniał jej chłopak.
- Nie pomagasz – mruknęła.
- Nie chcę pomóc w ucieczce od problemu, tylko w jego rozwiązaniu, więc nie pozwalam ci myśleć w ten sposób. Nigdy nie popierałem twojego działania, przyznaję, ale sprawy zaszły za daleko, Thea. Nie masz wyjścia. Skończ to.
- Przecież wiem! Dobra? Wiem, co muszę zrobić. Tylko chwilowo nie mam siły – załamał jej się głos. Przełknęła gulę w gardle i odwróciła głowę. Jake przyglądał jej się z niepokojem. Zobaczył zmiany jakie w niej zaszły przez te ostatnie miesiące. Złe zmiany. Nie wiedział, jak powinien zareagować, co powiedzieć.
- Dlatego ci pomogę – odezwał się po chwili.
Spojrzała na niego, marszcząc brwi.
- Tyle razy już ci mówiłam, że nie chcę…
- Och, zamknij się, Thea! Mam gdzieś, czy chcesz mojej pomocy, czy nie. Zrobię to i już – oświadczył, patrząc na nią stanowczym wzrokiem.
- A dlaczego? – Dziewczyna uśmiechnęła się smutno.
- Bo mi zależy na tobie.
Thea uniosła brwi, a z jej twarzy spełzł mizerny uśmiech. Pokiwała kilkukrotnie głową i wstała z kanapy. Jake od razu zrobił to samo. Stali naprzeciwko siebie i próbowali zmierzyć się z wypowiedzianymi słowami. Żadnemu z nich nie było łatwo.
- Gdzie mogę spać? – spytała cicho.
- I wiem, że tobie też na mnie zależy – dopowiedział Jake, jakby tamtej ciszy i pytania Theii w ogóle nie było. – Możesz spać w pokoju rodziców. Zaprowadzę cię.
Stanął w progu i otworzył szerzej drzwi, żeby brunetka mogła wejść.
Już miał iść do siebie, kiedy Thea chwyciła go za dłoń, którą z resztą zaraz puściła. Odwrócił się z pytającym wyrazem na twarzy.
- Jake, ja… myślę, że cię nie kocham – powiedziała.
- Ja też myślę, że cię nie kocham – uśmiechnął się półgębkiem.
Theii zrobiło się gorąco ze wstydu. Spojrzała na niego.
- Ale...
- Powiedziałem tylko, że mi na tobie zależy. Znajdź różnicę.
- Idź już sobie, Walker. Nie chcę przedłużać tej żenującej rozmowy.
- W porządku, idę – zaśmiał się wesoło, co sprawiło mu niewysłowioną ulgę i poszedł do swojego pokoju. Thea zamknęła drzwi, położyła swoje rzeczy na stoliku nocnym i padła na łóżko. Po minucie usłyszała dzwonek telefonu. Nagle przypomniała sobie, że nie poinformowała o niczym swoich rodziców. Sięgnęła po komórkę, leżącą na stoliku i odetchnęła na widok wyświetlanego numeru.
- Czego chcesz? – odebrała.
- Przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że myślenie, to jedno, ale rzeczywistość może okazać się brutalna i być może wyjdzie na jaw, że jesteśmy w sobie śmiertelnie zakochani. Co myślisz o tej teorii i jaką przyjmiesz strategię w obliczu zagrożenia? – Głos Jake’a był słyszalny dla dziewczyny równocześnie z dwóch źródeł, z telefonu i zza ścian.
Thea mimo ostatnich ciężkich godzin zaśmiała się i zrobiło jej się o wiele lżej na sercu.
- Gdybym wiedziała, że jesteś aż tak niepoczytalny, to nigdy nie zostałabym tu na noc – stwierdziła.
- Oboje wiemy, że byś została. Szaleńcy powinni się trzymać razem – powiedział i rozłączył się.
Śnił jej się Zayn, który próbował ją zabić na wiele sposobów. Ona uciekała, on ją w końcu dopadał i tak w kółko, wydawałoby się, że przez wiele godzin, a nawet dni. Kiedy się obudziła, jej serce biło z nienaturalną częstotliwością. Nie zasnęła już więcej tego dnia.
Zajęło jej to godzinę. Zmianę losu Zayna. Przeanalizowała wszystkie notatki i wróciła do tego dnia, w którym zapomniała zabrać ze sobą pechowego zeszytu. Wprawdzie nie miała pojęcia, jakie życie ma teraz Zayn, ale była pewna, że lepsze niż to, do którego doprowadziła poprzednim razem. Wszystko było lepsze niż tamto. Jednak ta podróż znowu zmusiła ją do przemyślenia całej sprawy. Nie mogła tak żyć. To musiało się skończyć jak najszybciej. Obudziła Jake’a.
- Rozumiesz wszystko? – zapytała.
- Tak – przewrócił oczami.
- Pamiętaj, że masz się bezpośrednio nie udzielać. Pilnujesz czasu, sprawdzasz otoczenie…
- Thea, rozumiem. Nie jestem idiotą – przerwał jej.
- No, dobrze – westchnęła. – Jesteś pewny, że trafisz?
- Chyba robiłem to już wcześniej, prawda?
- Niestety tak – przyznała, wspominając małego Jake’a, który śledził ją podczas jej wcześniejszych podróży w czasie. – Co nie zmienia faktu, że nie rozumiem jak to robisz?
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. - Thea posłała mu ciężkie spojrzenie.
- Żebym tylko nie musiała na ciebie czekać. – Podała mu rękę na pożegnanie, jednak on pociągnął ją do siebie i przytulił. Przez chwilę była zbyt oszołomiona, żeby cokolwiek zrobić, jednak po namyśle również go objęła.
- Do widzenia – puścił ją i patrzył jak odchodzi.
- Tak – przewrócił oczami.
- Pamiętaj, że masz się bezpośrednio nie udzielać. Pilnujesz czasu, sprawdzasz otoczenie…
- Thea, rozumiem. Nie jestem idiotą – przerwał jej.
- No, dobrze – westchnęła. – Jesteś pewny, że trafisz?
- Chyba robiłem to już wcześniej, prawda?
- Niestety tak – przyznała, wspominając małego Jake’a, który śledził ją podczas jej wcześniejszych podróży w czasie. – Co nie zmienia faktu, że nie rozumiem jak to robisz?
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. - Thea posłała mu ciężkie spojrzenie.
- Żebym tylko nie musiała na ciebie czekać. – Podała mu rękę na pożegnanie, jednak on pociągnął ją do siebie i przytulił. Przez chwilę była zbyt oszołomiona, żeby cokolwiek zrobić, jednak po namyśle również go objęła.
- Do widzenia – puścił ją i patrzył jak odchodzi.
***
Dublin, 15 kwietnia
2010 r.
Niall i Thea siedzieli na niskim murku jakiejś posiadłości,
znajdującej się kilka minut drogi od hotelu, w którym aktualnie przebywał
chłopak.
- Tak bardzo się denerwuję – wyznał Niall.
- Nie masz czym. Założę się, że świetnie ci pójdzie – pocieszała go.
- A co jeśli sobie nie poradzę?
- Myśl pozytywnie. Na przykład ja jestem pewna, że ci się uda – uśmiechnęła się od niego.
- Pójdziesz tam ze mną? – zapytał z nadzieją.
Theii zrzedła mina, a chłopak od razu się domyślił, że otrzyma negatywną odpowiedź.
- Niestety nie mogę – odpowiedziała.
- Niestety nie jestem zaskoczony – mruknął i zeskoczył z murku.
- Tak bardzo się denerwuję – wyznał Niall.
- Nie masz czym. Założę się, że świetnie ci pójdzie – pocieszała go.
- A co jeśli sobie nie poradzę?
- Myśl pozytywnie. Na przykład ja jestem pewna, że ci się uda – uśmiechnęła się od niego.
- Pójdziesz tam ze mną? – zapytał z nadzieją.
Theii zrzedła mina, a chłopak od razu się domyślił, że otrzyma negatywną odpowiedź.
- Niestety nie mogę – odpowiedziała.
- Niestety nie jestem zaskoczony – mruknął i zeskoczył z murku.
- Ile będziemy czekać? – odezwał się Jake, popijając kawę z
filiżanki, której rozmiar zdecydowanie go nie satysfakcjonował. Kilka łyków
wystarczyło, żeby opróżnić naczynie.
- Aż zadzwoni – powiedziała Thea, bawiąc się serwetką.
- W takim tempie zdążę wypić hektolitry tej kawy – mruknął i przygarbił się, opierając łokcie na stoliku. `
- Przypominam, że to nie był mój pomysł ze sprowadzeniem cię tutaj.
Jake wydął wargi i przygarbił się jeszcze bardziej. Jednak nie tylko on był zmęczony czekaniem. Thea również nie mogła się już doczekać wiadomości od Nialla. Wyciągnęła swój nowy nabytek - tani model telefonu komórkowego, który kupiła specjalnie do swojego planu, jednak ekran pozostawał ciemny. Nikt nie próbował się z nią skontaktować. Nikt, czyli Niall, bo tylko on miał jej numer. Westchnęła i oparła dłoń na policzku.
- Rzeczywiście coś długo to wszystko trwa – wyszeptała i wcisnęła jeden z klawiszy, żeby odblokować ekran. Już chciała przejść do listy kontaktów, w której widniał samotny, pojedynczy numer, ale w tym właśnie momencie wyświetliła się informacja, że Niall do niej dzwoni. Szybko wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
- Halo? – odezwała się natychmiast.
- Nie udało się – usłyszała i to wystarczyło, żeby wyprowadzić ją z jej chwilowego poczucia bezpieczeństwa i komfortu. Co gorsza, Niall płakał.
- Spokojnie – powiedziała, sama będąc na skraju załamania. Zerknęła na Jake’a, dając mu znać, żeby notował w zeszycie wszystko, co usłyszy. Kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Thea przysunęła się bliżej bruneta i kontynuowała rozmowę. – Opowiedz mi, proszę.
- Po co? Trzeba było tam być ze mną. Poszło po prostu źle. – Był zły. Tak, to na pewno.
- Ale co powiedzieli ci sędziowie? Kto był na „nie”? – dopytywała.
- Stwierdzili, że muszę jeszcze dużo popracować, że nie jest dobrze, że to nie jest to, czego oczekują od uczestników tego programu. Myślałem… myślałem, że nie będzie, ech. Nie chcę o tym mówić – wyjawił Niall.
- Kto był na „nie”? Kto głosował przeciwko? – naciskała Thea.
- Wszyscy – W telefonie zapadła cisza przerywana jedynie odgłosami pociągania nosem. Thea zamknęła oczy. Usłyszała tylko, jak Niall się rozłącza.
Jake przestał notować i spojrzał na dziewczynę.
- Świetnie nam idzie – stwierdził ponuro.
Zrezygnowani przesiedzieli kolejne dziesięć minut w milczeniu. W końcu chłopak pokręcił głową, odetchnął głęboko i wstał z kanapy, którą zajmowali już dłuższy czas. Zapłacił za rachunek, wrócił do stolika, zgarniając wszystkie rzeczy do plecaka, który wziął ze sobą, po czym zdecydowanym ruchem chwycił Theę za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
- No, chodź. Koniec użalania. Mamy Nialla Horana do naprawienia.
- Aż zadzwoni – powiedziała Thea, bawiąc się serwetką.
- W takim tempie zdążę wypić hektolitry tej kawy – mruknął i przygarbił się, opierając łokcie na stoliku. `
- Przypominam, że to nie był mój pomysł ze sprowadzeniem cię tutaj.
Jake wydął wargi i przygarbił się jeszcze bardziej. Jednak nie tylko on był zmęczony czekaniem. Thea również nie mogła się już doczekać wiadomości od Nialla. Wyciągnęła swój nowy nabytek - tani model telefonu komórkowego, który kupiła specjalnie do swojego planu, jednak ekran pozostawał ciemny. Nikt nie próbował się z nią skontaktować. Nikt, czyli Niall, bo tylko on miał jej numer. Westchnęła i oparła dłoń na policzku.
- Rzeczywiście coś długo to wszystko trwa – wyszeptała i wcisnęła jeden z klawiszy, żeby odblokować ekran. Już chciała przejść do listy kontaktów, w której widniał samotny, pojedynczy numer, ale w tym właśnie momencie wyświetliła się informacja, że Niall do niej dzwoni. Szybko wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
- Halo? – odezwała się natychmiast.
- Nie udało się – usłyszała i to wystarczyło, żeby wyprowadzić ją z jej chwilowego poczucia bezpieczeństwa i komfortu. Co gorsza, Niall płakał.
- Spokojnie – powiedziała, sama będąc na skraju załamania. Zerknęła na Jake’a, dając mu znać, żeby notował w zeszycie wszystko, co usłyszy. Kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Thea przysunęła się bliżej bruneta i kontynuowała rozmowę. – Opowiedz mi, proszę.
- Po co? Trzeba było tam być ze mną. Poszło po prostu źle. – Był zły. Tak, to na pewno.
- Ale co powiedzieli ci sędziowie? Kto był na „nie”? – dopytywała.
- Stwierdzili, że muszę jeszcze dużo popracować, że nie jest dobrze, że to nie jest to, czego oczekują od uczestników tego programu. Myślałem… myślałem, że nie będzie, ech. Nie chcę o tym mówić – wyjawił Niall.
- Kto był na „nie”? Kto głosował przeciwko? – naciskała Thea.
- Wszyscy – W telefonie zapadła cisza przerywana jedynie odgłosami pociągania nosem. Thea zamknęła oczy. Usłyszała tylko, jak Niall się rozłącza.
Jake przestał notować i spojrzał na dziewczynę.
- Świetnie nam idzie – stwierdził ponuro.
Zrezygnowani przesiedzieli kolejne dziesięć minut w milczeniu. W końcu chłopak pokręcił głową, odetchnął głęboko i wstał z kanapy, którą zajmowali już dłuższy czas. Zapłacił za rachunek, wrócił do stolika, zgarniając wszystkie rzeczy do plecaka, który wziął ze sobą, po czym zdecydowanym ruchem chwycił Theę za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
- No, chodź. Koniec użalania. Mamy Nialla Horana do naprawienia.
Boski kochana :*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że napisałaś kolejny rozdział! ;) jest cudowny, lubię twój lekki styl pisania ;) mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z tego bloga i będziesz go pisała, bo historia jest naprawdę nieziemska :D
OdpowiedzUsuńŚwietne mam nadzieje ze kolejny będzie szybciej czekam. Xx
OdpowiedzUsuńKochana kiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńPostaram się coś dodać w tym albo następnym tygodniu. Dziękuję, że czekasz :) x
UsuńA.
O nie. Muszę wiedzieć co dalej, przeczytałam dopiero dziś, ale kurdę, to pierwsze opowiadanie, które wciągnęło mnie tak bardzo. Na prologu płakałam, a potem nie mogłam się oderwać. Czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Świetny rozdział ^.^ czekam na next
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział? Czekam już od dnia poblikowania tego. Błagam cie nie porzucaj nigdy tego ff, ponieważ to moja najulubiensza historia jaką czytałam, a wierz mi - czytam masy różnych ff. Żaden nie może dorównać temu.
OdpowiedzUsuńBłagam nie kończ tego ff,naprawdę je kocham i cały czas tu zaglądam z myślą że może dodałaś rozdział :(
OdpowiedzUsuńDo wszystkich czytających i czekających - najmocniej Was przepraszam. Wiem, że to beznaziejnie tak długo czekać, ale nie potrafię się zabrać za kolejny rozdział. Jednak o jednym mogę Was zapewnić, mianowicie: Nigdy Nie Porzucę tego fanfiction, a to z tej prostej przyczyny, że lubię replay, lubię tę historię i sama nie wiem, jak ona się skończy, a tak samo jak Wy, chcę się dowiedzieć. Jeszcze raz przepraszam! Kto ma siłę i cierpliwość, niech czeka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A.
Super że na tym nie kończysz tej historii
UsuńBędę czekać aż do śmierci bo zakochałam się w tym ff.. weny :)
UsuńHej, właśnie zostałaś nominowana do Liebster Award http://swiattantazji.blogspot.com/2016/02/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuń