niedziela, 13 kwietnia 2014

2. Wdech. Wydech.

Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
Stop.
Otworzyła oczy. Znajdowała się w parku. Słońce było tego dnia nad wyraz łaskawe i tylko, ktoś nie potrafiący docenić takiej pogody w Anglii, nie wyszedłby dzisiaj na dwór. Rozejrzała się w poszukiwaniu jakiś oznak, że w pobliżu ma znajdować się on. Po kilku minutach, zobaczyła kobietę pchającą wózek z dzieckiem. Wiedziała kim jest ta młoda matka. Thea wyszła zza linii drzew i powoli przeszła obok, skupiając swój wzrok na spokojnie śpiącym niemowlęciu. Tyle jej wystarczyło. To musiał być on. Udało się…  znowu. Przeszła jeszcze kilka kroków, odwróciła się, sprawdzając czy matka Louisa go nie obserwuje i zniknęła. Tak po prostu. Nikt nie miał się dowiedzieć, że kiedykolwiek była w tym parku…
w 1991 roku.
 
Wdech. Wydech.
Stop.
Wychynęła zza ciemnego zaułka i ruszyła przed siebie. Gdzieś tutaj musiał być Niall. Kierowała się instynktem. W pewnej chwili usłyszała śmiech dzieci wymieszany z nawoływaniami ich matek. Pewnie zwróciła się w tamtą stronę. Kilka ławek, zajmowanych przez kobiety, otaczało dużą piaskownicę, w której bawiła się wesoła gromadka w wieku od około 2 do 6 lat. Zlustrowała wzrokiem otoczenie, aż w końcu zauważyła znajomą osobę. Na jej szczęście miejsce obok Maury było wolne. Wolnym krokiem zbliżyła się do mamy Nialla.
- Mogę usiąść? – zapytała. Kobieta spojrzała na Theę i kiwnęła głową, uśmiechając się.
- Oczywiście.
Dziewczyna podziękowała i zajęła miejsce na drugim końcu ławki. Zobaczyła, że jej ręce lekko drżą, więc schowała je co prędzej do kieszeni dżinsów. Rozejrzała się. Dzieci budowały nieporadnie babki z piasku. Czasami zdarzało się, że któreś popsuło swoje dzieło, a wtedy z płaczem leciało w stronę jednej z ławek i na niej siedzącej kobiety. Thea nie mogła odnaleźć Nialla. Wytężała wzrok, jednak śmigający w tę i z powrotem mali, wrzeszczący ludzie nie pomagali jej się skupić. Aż do momentu, gdy usłyszałam przejmujący pisk. Maura także podniosła wzrok z nad gazety, którą do tej pory spokojnie przeglądała. Krzyk, czy cokolwiek to było, ponowił się. Dziewczynie udało się w końcu znaleźć źródło tych odgłosów. Kilka metrów od ich ławki, dwójka dzieci wyrywała sobie z rąk czerwone wiaderko. Obiekt co kilka sekund zmieniał swojego właściciela. Zaaferowana dwójka nie zwracała uwagi na to, że podczas swojej sprzeczki depczą babki pozostałych. W piaskownicy rozpętało się istne piekło. Coraz więcej dzieci zaczęło się kłócić, płakać i popychać, niszcząc po drodze piaskowe budowle.
- Niall!
Thea aż podskoczyła, gdy kobieta siedząca obok niej wykrzyknęła to imię.
„No tak…” – pomyślała Thea. – „ I już wiadomo, kto zaczął to wszystko.”
Matka chłopca podbiegła w okolice centrum zdarzenia. Wyrwała przedmiot konfliktu z rąk swojego trzyletniego synka i oddała go osobnikowi, liczącemu na oko 5 lat, który zdecydował się wziąć czynny udział w tej sprzeczce. Zaczęła tłumaczyć coś chłopcom, jednak Thea nie była w stanie tego dosłyszeć. Wszystko przez pozostałe dzieci, które do tej pory nie mogły się pogodzić ze zniszczeniem ich pierwszych projektów architektonicznych. Zdawało się, że Maurze udało się uspokoić sytuację. Zdawało się…
Niall pokiwał twierdząco głową na słowa matki, a gdy wzięła go za rękę, ten, zanim ruszył, zdążył jeszcze kopnąć w nogę kolegę. Thea widząc to, nie potrafiła powstrzymać śmiechu. Jedna z kobiet spojrzała na nią z dezaprobatą. Po chwili na ławce było ich już trzech. Matka Nialla uśmiechała się przepraszająco, do każdego, kto napotykał jej wzrok, pakując przy tym wszystkie rzeczy. Chłopiec natomiast, który był  N i m  we własnej osobie, spojrzał z zaciekawieniem na Theę.
- Cześć – odezwał się i wyszczerzył w uśmiechu.
- Cześć – odpowiedziała i odwróciła głowę, żeby chłopiec nie dostrzegł łez, zbierających się w kącikach jej oczu.  
Kiedy odchodzili, usłyszała jeszcze jak Niall pertraktował z kobietą, ściskającą jego małą rączkę:
- Mama, kupisz mi to czerwone wiaderko, co?
Thea zakryła twarz dłońmi. Co ona robi? Co, do cholery, robi?

Wdech. Wydech.
Stop.
Zmaterializowała się gdzieś nieopodal ulicy, przy której mieszkał Zayn. Spojrzała jeszcze raz na adres zapisany w pośpiechu na fragmencie kartki, po czym skierowała się w tamtą stronę. Jeszcze zanim dotarła pod ich dom, usłyszała jak ktoś woła jego imię.
- Zayn! Obiad!
- Zaraz przyjdę, mamo. Jeszcze chwila.
Thea podbiegła do płotu okalającego posiadłość Malików. Stanęła na palcach i pomachała ręką, mając nadzieję, że przyciągnie tym sposobem uwagę chłopca. Po chwili z drugiej strony wychynęła ciemna czupryna Zayna Malika.
- O! – odezwał się, wyraźnie zaskoczony. Pewnie myślał, że to któryś z jego kolegów.
- O! – uśmiechnęła się figlarnie do zbitego z tropu chłopca.
Po chwili wahania, Zayn odwzajemnił uśmiech. Miał teraz co najwyżej siedem lat. W tym wieku nie myśli się, że ktoś obcy machający z ulicy, może być niebezpieczny. Zwłaszcza, jeżeli była to miła dziewczyna, uśmiechająca się do niego promiennie.
- Znam cię?
- Nie… a chcesz poznać? – mrugnęła do niego, a on zachichotał. – Co robisz?
- Gram w piłkę, ale zaraz idę na obiad.
Chyba uświadomił sobie, że ktoś może się zdenerwować, jeśli zaraz nie znajdzie się przy stole, bo nerwowo zerknął w stronę frontowych drzwi. Jakby na zawołanie, wyszedł z nich mężczyzna. Spojrzał podejrzliwie w stronę dziewczyny, rozmawiającej z jego synem, a po chwili znajdował się już obok nich.
- Dzień dobry. Przepraszam, potrzebuje pani czegoś? – uśmiechnął się na tyle życzliwie, na ile stać ojca, który widzi dziecko rozmawiające z obcą osobą.
- W zasadzie to tak. Nie wie pan, jak najszybciej stąd dojdę do centrum miasta? Nie jestem miejscowa, przyjechałam do dziadków i chyba zrobiłam sobie za długo spacer, bo kompletnie nie wiem, w której części miasta się właśnie znajduję  – uśmiechnęła się, przybierając minę osoby lekko zakłopotanej sytuacją.
 Mężczyzna wyraźnie się odprężył na te słowa. Pokrótce wytłumaczył dziewczynie, gdzie jest teraz,
a gdzie dojść powinna. Na koniec podał Theii rękę na pożegnanie i ruszył w stronę domu.
- A ty nie idziesz? – krzyknął na syna, zorientowawszy się, iż tamten stoi jak kołek w miejscu, w którym go zastał.
Zayn otrząsnął się z transu. Spojrzał jeszcze przelotnie na Theę. Jego ojciec wybuch gromkim śmiechem.
- Chyba wolałby pójść z tobą – zażartował i machnął ręką na Zayna, który spuścił głowę, zawstydzony.
Thea również się zaśmiała i pomachała w stronę chłopca. Ten, dalej zażenowany, tylko kiwnął głową i pobiegł w stronę drzwi, za którymi, moment później, zniknął.

 Wdech. Wydech.
Stop.
Obserwowała dzieci wychodzące ze szkoły. Wśród nich znalazł się także Liam. Tłumy rozwrzeszczanych dzieciaków rozpychały się, dźgały łokciami, robiąc to tylko po to, by jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. Gdy już im się to udawało, każdy żegnał się ze swoimi przyjaciółmi i biegł  zapewne do domu. Tylko jeden chłopiec, nie miał komu pomachać na do widzenia. Tym kimś był Liam Payne. Szedł powoli ze spuszczoną głową, starając się nie rzucać nikomu w oczy. Theę ścisnęło gardło. Było tak jak czytała we wszystkich ich biografiach. To nie najlepszy okres w życiu tego chłopaka. Jednak o prawdziwej sile tych słów, miała się dowiedzieć dopiero za chwilę.
Liam już skręcał w jedną z mniej uczęszczanych dróg Wolverhampton, gdy ktoś go zatrzymał. Odwrócił się, a na jego twarzy odmalował się strach. Czterech chłopaków, wyglądających na trochę starszych, zagrodziło mu drogę.
- Chciałeś zwiać, co? – zagadnął, jeden z grupy.
Liam nie odpowiedział.
- Przed nami się nie ucieka, kretynie!
- Co za palant! Pewnie zaraz zacznie płakać.
- Nic tylko nas unika, a my chcemy się po prostu zaprzyjaźnić. Każdy chce mieć przyjaciół. Prawda, frajerze?
Wszyscy na niego krzyczeli, jednak chłopiec nadal nie potrafił wydusić z siebie choćby słowa. Następnie zaczęli go popychać. Najpierw lekko, potem coraz silniej. W końcu ktoś zrobił to tak mocno, że Liam uderzył swoim ciałem o kontener, który znajdował się w pobliżu. Oczy Liama napełniły się łzami. Modlił się, aby oni tego nie zauważyli.
- Mówiłem, mówiłem! Będzie beczał! – ryknął ten sam chłopak, który wcześniej go o to posądzał.
- Zaraz ty też będziesz, jeśli nie przestaniecie.
Jak na komendę pięć par oczu skupiło się na o wiele starszej dziewczynie o długich brązowych włosach, która nagle wyrosła za ich plecami. Czwórka, która nękała Liama, mimowolnie cofnęła się o kilka kroków.
- Kto to?
- Kim ona jest?
 Chłopcy zaczęli się popychać, szeptać między sobą. Nikt jej nie znał. Nikt nigdy nie widział. Zaczęli podejrzewać, że to może ktoś z rodziny Liama, przyszedł po niego do szkoły. Odwrócili się  w stronę ich ofiary, jednak ten wydawał się być równie zaskoczony, co pozostali.
- Chłopcy, uważacie, że to ładnie tak dokuczać koledze? – odezwała się znowu.
Spojrzeli po sobie i zgodnie pokręcili głowami.
-Więc wytłumaczcie mi fakt, dla którego się tak zachowujecie? Albo nie! Ja wam powiem. Robicie to, bo jesteście małymi dupkami, którzy nie wiedzą, co to znaczy, być miłym i uprzejmym, co to znaczy, nie mieć przyjaciół, a starać się ich pozyskać. Robicie to, bo jesteście gnojkami, którym przydałoby się niezłe lanie, żeby zrozumieć, jak to jest być upokarzanym. I wiecie co? Ja chętnie wam to zaprezentuję!
Zaczęli niespokojnie dreptać w miejscu. Nie minęła minuta, a jeden z nich zaczął uciekać, nawet nie oglądając się za towarzyszami. Potem następny i kolejny. Aż został tylko Liam.
- Jeśli to się powtórzy, to obiecuję, że was znajdę i tego gorzko pożałujecie! – krzyknęła na tyle głośno, iż była pewna, że ją usłyszeli.
Byli teraz sami. Tylko ona i Liam Payne. Jej idol. Poniżony, upokorzony, bezsilny.
- Kim j-jesteś? – zapytał, a jego głos lekko zadrżał. 
Uśmiechnęła się.
- Nikim ważnym – odpowiedziała i poklepała go po ramieniu. – Chodź, odprowadzę cię do domu.
Chłopiec nie zastanawiał się długo. Ruszył za dziewczyną, szczęśliwy, że ktoś w końcu go obronił, ktoś mu pomógł.
Szli w milczeniu, które Thea zdecydowała się przerwać.
- Myślałeś kiedyś o nauce boksu?
Spojrzał na nią zdumiony.
-Mam dopiero 11 lat! – wykrzyknął.
- No właśnie. Najlepszy czas, żeby zacząć – powiedziała, a na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. 






  • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

No i jestem z drugim rozdziałem. Przepraszam, że dodaję tak rzadko, ale niestety... ani nie dopisywała mi ostatnio wena, ani nie miałam zbyt dużo chęci. Dziękuję wszystkim za napisanie tych kilku słów, zdań pod ostatnim postem.
Członków bloga coraz więcej, więc mam nadzieję, że liczba komentarzy będzie także rosła. Napiszcie, co myślicie o rozdziale, bardzo proszę ;)
Pozdrawiam
A.

17 komentarzy:

  1. Przepraszam,że tak krótko, ale nie mam czasu. Więc...
    Rozdział super, nie gniewam się że tak rzadko, bo wiem co to brak weny, czekam na kolejny- Pozdrawiam Kate♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny *-* Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże to jest boskie *.* Sytuacja z Niallem mnie rozbroiła! XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział znakomity.Fragment z Liamem mnie wzruszył boże współczuje mu.Jestem ciekawo co teraz robią osoby,które mu dokuczały,jak się czują itp.Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne.
    Nie jestem pewna o co dokładnie chodzi Theai i nie wiem czy to się uda. Fragment z Niall'em był śmieszny, a z Liam'em wzruszający. Czekam na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. super czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  7. Zżera mnie ciekawość co będzie dalej, bo zapowiada się mega interesująco :D Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny, lecz wciąż się obawiam czy to wszystko nie bd zbyt pokręcone. Poza tym ingerowanie w ich życie może je kompletnie zmienić, i tego się obawiam. Poza ty rozdział świetny, kochany Liaś :'( Czekam z niecierpliwością na następny :)
    ~DiDi

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja uważam, że ta pokręcona fabuła jest w tym opowiadaniu najlepsza..:P
    zaciekawia, sprawia, że chcę się czytać dalej, bo tak naprawdę nie wiesz co się wydarzy. Opowiadanie inne niż wszystkie, tego się oczekuję, a bynajmniej ja..:))
    ps. czekam na kolejny rozdział XD pozdowionka :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz bardzo fajne pomysły na blogi :) Ten np. jest bardzo orginalny i ciekawy c:
    Chyba najbardziej podobała mi się scenka z Liamem ^^ Czekam jeszcze na przeszłość Hazzy :D
    Tak, wiem, taki trochę dziwny komentarz xdd

    OdpowiedzUsuń
  11. Dodaj wreszcie nowy na IWTBTS

    OdpowiedzUsuń
  12. Masz bardzo ciekawe pomysły na rozdziały dajmy na to ten rozdział kawałek z życia każdego członka One Direction w młodym wieku świetny pomysł /Martyna

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję że szybko pojawi się kolejny bo czekam z niecierpliwością . :-) i genwalny blog, trzymam kciuki za to abyś szybko dostała weny .^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Przed chwilą pisałam na twoim drugim blogu komentarz i jest on krótki bardzo krótki wiec postanowilam się spiąć i tutaj napisać coś dłuższego(ale nie wiem jak mi wyjdzie,także nic nie obiecuję ).
    Po pierwsze to jestem ROZCZAROWANA tak i to bardzo ,ponieważ nie moge się niczego uczepic xD Piszesz tak genialne blogi.
    Po drugie pomysł jest bardzo orginalny wiec tez duży +
    Po trzecie ładnie piszesz rozdziały ...chodzi o to że masz ładny dobór słów .
    Blog jest cudowny tak jak tam ten.
    Uwielbiam twoje blogi ~ Niegrzeczny Aniolek

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetnie! Gratuluję zostałaś nominowana do Liebster Award : * Więcej informacji u mnie http://od-przyjazni-domilosci.blogspot.com/2014/05/liebster-award-3.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Pomysł na fanfiction jest świetny,bardzo mi się podoba. Domyślam się, że przez podróże w czasie które Thea,w pewnym stopniu wpłyną na przyszłość chłopców i zespołu. Jestem bardzo ciekawa jak to dalej rozkręcisz, bo to notre będzie łatwe zadanie. Fabuła jest genialna, podoba mi się bardzo. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Życzę weny w pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział. Czekam na nn :-)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K