środa, 14 maja 2014

3. W jednym kierunku




Nie pamiętała, ile razy już podróżowała wciągu tego miesiąca. Najczęściej po prostu obserwowała z ukrycia. Analizowała, zapisywała spostrzeżenia, dowiadywała się więcej o nich samych oraz o ich rodzinie. Cierpliwie czekała na momenty, kiedy chłopcy zostawali sami, bo wtedy… wtedy mogła im się pokazać. Dokładnie obliczała, ile ma czasu zanim ktoś mógłby ją zauważyć. Thea miała swój plan. Wszystko zapisane, zanotowane. Wiedziała, że nie może sobie pozwolić na pomyłkę. Nie tym razem. Nie z nimi. Utrata kolejnych osób, które kochała, byłaby zbyt bolesna, dlatego tak bardzo się w to zaangażowała. Nie uszło to uwadze rodziców. Córka zaczęła zachowywać się dziwnie. Znikała zupełnie im o tym nie mówiąc. Kiedy do niej mówili, była nieobecna. Każdy dostrzegał tę zmianę, tylko problem w tym, że nikt nie znał jej przyczyny. Thea miała dziewiętnaście lat i mogła o sobie decydować. Głównie martwiło ich to, że córka nie chce studiować. Zmarnowała już trzy lata na zastanawianie się, jaki kierunek wybrać, a mimo to nie podjęła decyzji. Podejrzewali, iż nastolatka w ogóle nie ma zamiaru dalej się kształcić. Nie chcieli naciskać. Wiedzieli już od jakiegoś czasu, że Thea nie jest do końca normalna. Jakkolwiek to brzmi, taka była prawda. Żadna ze znanych im młodych osób, nie była taka jak ich córka. Nie byli tylko pewni w czym tkwi problem. Jednak sama Thea nie wydawała się tym przejmować. To było jej życie i jej decyzje. Uważała, że nie będzie robić niczego wbrew sobie. Priorytetem dziewczyny stali się oni… One Direction.

Hrabstwo Cheshire, 16 października 2003 r.

- To sen, prawda? Ty nie istniejesz? – odezwał się cichy, zaspany głos.
- Zależy jak na to spojrzeć, Harry. Naprawdę wierzysz, że mnie nie ma? – zapytała. Opierała się o ścianę, patrząc na dziewięcioletniego chłopca, który właśnie odsuwał od siebie kołdrę i położył stopy na miękkim dywanie.
- Nie. Ty tu jesteś, ale nie wiem jak i kiedy się pojawiłaś. Jesteś dziwna. Czemu tylko  ja mogę z tobą rozmawiać?
- Wybrałam cię. Chciałam mieć właśnie takiego przyjaciela jak ty – uśmiechnęła się i zaczęła pleść warkoczyk z jednego pasma swoich długich, kasztanowych włosów.
- Jestem jedyny? – Harry wydawał się zszokowany. Miał szeroko otwartą buzię. Thea uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Rozmowa z pozoru niewinna, nakierunkowała ich właśnie na temat, który chciała podjąć. Nic nie działo się przypadkiem.
- Jeśli chcesz wiedzieć, to ci wyjawię , ale nie możesz nikomu o tym mówić. Obiecasz mi to? - spojrzała na niego, czekając na potwierdzenie.
- Niech będzie.
- Ufam ci, pamiętaj – urwała na chwilę.- Mam jeszcze czterech przyjaciół. Oni też myśleli, że nie jestem prawdziwa. Pewnie ich nie znasz, ale są niesamowici. Szczerze mówiąc, jesteście do siebie bardzo podobni. Nie chciałbyś mieć takich kolegów?
Chłopiec wpatrywał się w nią jak zaczarowany. Pojawiała się raz na jakiś czas. Nigdy nie potrafił przewidzieć, kiedy i gdzie znowu się ukaże. Najczęściej jednak wybierała, tak jak teraz, późną porę, gdy zdążył już głęboko zasnąć, dlatego mylił ją ze zwyczajną postacią ze snu. Nie wiedział dokładnie kim jest. Rodzice, jeszcze przed rozwodem, często powtarzali mu, żeby nie ufał nieznajomym, ale ona… wydawała się dobra i miła. Nie widział powodu, dla którego miałby się jej bać. Czasami jednak przerażała go. Bywały chwile, w których pojawiała się z nikąd, w drodze do szkoły, czy gdy w soboty biegał po rozległych, zielonych polach. Jak duch. Może tym właśnie jest? Harry zadrżał na tę myśl. Moment później otrząsnął się i zastanowił nad tym, co przed chwilą mu powiedziała. Na początku trochę go zabolało, że ma jeszcze innych przyjaciół. Chciał być dla niej jedynym prawdziwym kompanem. Jest jeszcze czterech… Znowu doznał tego dziwnego uczucia, jakby serce wiedziało o czymś, o czym nie wie jego rozum. Zdecydowanie chciałby mieć więcej kolegów. Tutaj nie było za wiele dzieci, być może dlatego tak się cieszył na spotkania z tajemniczą dziewczyną.
- Może. Może byłoby fajnie – mruknął pod nosem i spojrzał jej głęboko w oczy. – Czy ty… Thea, czy ty lubisz ich bardziej ode mnie?
- Głuptasie! Nie można porównywać przyjaciół. Każdy  jest inny i każdego lubi się za coś innego. Nie mam zamiaru wybierać między wami. Zależy mi na wszystkich pięciu. Uwierz .
Słysząc to, Harry lekko się skrzywił. To miała być jego sekretna przyjaciółka. Czemu chciała przyjaźnić się z kimś jeszcze? Znał ją od kilku lat. Nie pojawiała się regularnie. Czasami dwa razy w tygodniu, a czasami raz na kilka miesięcy, a on… tęsknił. Kiedy pierwszy raz ją poznał, poczuł jakby istniała miedzy nimi bardzo silna więź, coś co ich łączyło. Tak jakby nie była obca, jakby widział Theę już wcześniej…
- No! Głowa do góry. Chyba nie jesteś zazdrosny… a może? – zaśmiała się niezbyt głośno. Wiedział dla czego. Nie chciała obudzić reszty. Nie rozumiał, czemu nigdy nie pokazywała się jego rodzinie. Czemu chce rozmawiać tylko z nim.
-Wcale nie! – zaprotestował i odwrócił się tyłem do dziewczyny. Thea podeszła do łóżka i zastukała w jego ramię.
-Ani trochę? Ani odrobinę?
Harry odwrócił głowę w jej kierunku. Jego dziecięcą twarz rozpromienił szeroki uśmiech, ukazując, tak dobrze znane, dołeczki w policzku. Chwilę później chłopiec oplótł Theę swoimi drobnymi ramionami, przytulając ją do siebie.
- Oj Harry, Harry - odezwała się po chwili ciszy.- Wiesz co? Pora pobawić się w chowanego. Licz do trzech, mój przyjacielu – poczochrała go po włosach i oddaliła się z powrotem pod ścianę.
- Nie chcę! Ty zawsze po tym znikasz i nie potrafię cię znaleźć. Kłamiesz, to wcale nie jest zabawa. Ty po prostu uciekasz.
- Harry, nie żartuj. Zwyczajnie jesteś kiepski w chowanego – uśmiechnęła się kpiąco. Jednak pod tym wszystkim kryło się coś jeszcze. Bała się, że za wcześnie odkryje, co się dzieje. Z wszystkich pięciu, on był najbardziej podejrzliwy.
- Thea, nie chodź jeszcze. Nie możesz zostać? – poprosił, ale zanim jeszcze skończył, dziewczyna kręciła głową.
- Nie, nie mogę. Za to obiecuję, że się jeszcze spotkamy – odpowiedziała i ruszyła w stronę drzwi. Lekko  je uchyliła, rozglądając się, czy nikogo nie ma na zewnątrz.
- Gdzie idziesz? – w głosie chłopca, słychać było zawód i smutek. Wstał z łóżka, podchodząc do niej, jednak ona zatrzymała go gestem ręki.
- Ja zawsze idę w jednym kierunku, Harry.
- Czemu powtarzasz mi to za każdym razem? – zirytował się.
- Bez powodu. Licz, licz do trzech.
Raz.
Dwa.
Trzy.
- Szukam! – krzyknął, ale nie znalazł. Tak jak zawsze.

***
Harry wstał wcześnie rano. Chciał obudzić Gemmę i w końcu porozmawiać z nią na temat jego przyjaciółki. Przecież musi ktoś ją znać, kojarzyć. Uważał, że jego siostra może coś wiedzieć. W końcu była starsza od niego, więc powinna znać osoby takie jak Thea. Ubrany jeszcze w piżamę pobiegł do jej pokoju. Grzecznie zapukał, jednak gdy nie doczekał się odpowiedzi, wtargnął do środka i rzucił się na łóżko siostry.
- Gemma, wstawaj! – krzyknął jej prosto do ucha.
- Przestań! Przestań! Złaź ze mnie! Jest sobota, kretynie. Chcę jeszcze pospać.
- Proszę cię. Muszę pilnie z tobą porozmawiać. To ważne – przekonywał, podskakując na sprężynach łóżka. Dziewczyna głęboko westchnęła i przetarła oczy. Spojrzała na swojego nieznośnego brata
i pokręciła zniesmaczona głową.
- Czego chcesz? – mruknęła i ziewnęła przeciągle.
- Znasz Theę? Taką dziewczynę z długimi, brązowymi włosami. Ma chyba siedemnaście albo więcej lat – zaczął i spojrzał na Gemmę z zaciekawieniem.
- Kogo? Jaka Thea? Harry, o czym ty znowu mówisz? Skąd mam ją znać? – odpowiedziała i spojrzała na chłopca podejrzliwie.
- Przyjaźnię się z nią. Tylko nie wiem, gdzie mieszka. Czasami tu przychodzi. Nigdy jej nie widziałaś? – zdumiał się. Wiedział, że Thea unika jego rodziny, ale to było niemożliwe, żeby nigdy się nie natknęła na mamę, czy Gemmę.
- Nikogo takiego nie kojarzę. Czy ty czasem sobie tego nie zmyśliłeś? – zadrwiła. – Masz wymyśloną przyjaciółkę?
- Nie! Ona istnieje, jestem tego pewien. Musiałaś ją widzieć, przecież… - urwał. Zreflektował się, że nie powinien za dużo o niej mówić. Obiecał to.
- Harry, nie znam żadnej Theii i nigdy nie widziałam tutaj kogoś takiego jak ona. Nie wiem, o czym myślisz, ale zachowujesz się jak jakiś nienormalny  – powiedziała, cała poirytowana, że brat obudził ją z tak błahego powodu. Zdziwiło ją jednak, że Harry nagle spoważniał. Zszedł z łóżka i cały zesztywniał.
- Jak ty nic nie rozumiesz, Gemma – odrzekł, patrząc się na nią dziwnie i wyszedł z pokoju.
Czy dziewięciolatek powinien być taki poważny? Czasami zdawało się jej, że z jego bratem jest coś nie tak. Stwierdziła, iż musi porozmawiać o tym z mamą. Jakby na zawołanie, drzwi do pokoju ponownie się uchyliły, tym razem ukazując twarz kobiety.
- Co się stało? – zapytała córki. – Kłóciliście się?
Gemma spojrzała niepewnie na matkę i splotła nerwowo ręce.
- Mamo, nie wydaje ci się czasem, że z Harrym jest coś nie w porządku?
Gdy tylko wypowiedziała to zdanie, twarz kobiety poszarzała.
- Więc ty też to zauważyłaś?
***
Thea otworzyła oczy i rozejrzała się po swoim pokoju. Z każdym dniem czuła, że to ten świat, czas, w którym żyje, przestaje być dla niej rzeczywisty. Zaczęła za bardzo przywiązywać się do podróży. Jednak najgorsze było to, że robiła to świadomie. Jej życie nie obfitowała w wiele atrakcji. Kiedy skończyła szkołę, myślała, że coś się zmieni, że nagle obudzi się pewnego dnia i będzie wiedziała, co ze sobą zrobić. Nic takie się nie stało, więc kiedy znalazła sobie cel, miała zamiar poświęcić się temu bez reszty. Wstała z łóżka i ubrała się. Była godzina dziesiąta rano, sobota. Nie miało dla niej znaczenia jaki był dzień. To nie tutaj też martwiła się o czas. Wzięła w dłoń szczotkę i zaczęła czesać swoje włosy. Rozmyślała przy tym o następnych działaniach jakie miała zamiar powziąć. Z transu wyrwało ją pukanie do drzwi. Nie zdążyła się nawet odezwać, gdy do pokoju weszła jej matka.
- Thea! Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia – wykrzyknęła entuzjastycznie. Dziewczyna nie zareagowała na te słowa. Jej mama miała zazwyczaj marne pomysły, więc i tym razem nie liczyła na coś interesującego. W zasadzie wolałaby przesiedzieć w pokoju cały dzień. Jednak kobieta wydawała się niezniechęcona brakiem reakcji ze strony córki i kontynuowała. – Moje koleżanki poinformowały mnie, że w galerii handlowej kilka kilometrów od nas można trafić na fantastyczne przeceny. Powinnyśmy się tam wybrać i poszukać ci jakiś nowych ubrań. Co ty na to?
Thea wzruszyła ramionami. Nie chciała ranić matki, ale też nie wydawała się zachwycona tym pomysłem.
- Jeśli bardzo chcesz.
- Świetnie! Za pięć minut widzę cię na dole – klasnęła w dłonie i wyszła z pokoju, zanim córka zdążyłaby zmienić zdanie.  
- Świetnie… - szepnęła Thea i zaczęła szukać swojej torby. Musiała spakować kilka rzeczy, świadoma, że jeśli już tam pojadą, to nie wrócą przed wieczorem.

- Popatrz tylko na tę sukienkę! Byłoby ci w niej przepięknie.
Thea miała dość. Chodziły po sklepach dwie godziny, a jej wydawało się jakby zmarnowała tu co najmniej tydzień! Freya Haynes  prawie w każdym sklepie zauważała tuzin rzeczy, w których chciałabym zobaczyć swoją córkę. Za każdym razem wygłaszała swoje długie opinie na temat trzymanej części garderoby, a dziewiętnastolatkę coraz bardziej bolała od tego głowa.
- Skoro tak uważasz – odpowiedziała, aby matka dała jej spokój.
- Przymierzysz?
Thea zirytowana wyrwała jej ubranie z rąk i ruszyła w stronę przymierzalni. Wpatrzona w podłogę, nie zauważyła wychodzącego stamtąd chłopaka. Zderzając się upuściła sukienkę, którą szybko podniosła z podłogi, upewniając się, czy nikt tego nie zauważył. Przeniosła spojrzenie na młodego mężczyznę stojącego przed nim. Nie wydawał się zirytowany tym mimowolnym zderzeniem. Jego twarz wykrzywiał półuśmiech, a oczy zdradzały rozbawienie. Thea oblała się rumieńcem. Właśnie dlatego nienawidziła gdziekolwiek wychodzić. Wydawało jej się, że każdy tylko czeka, aby ją wyśmiać.
- Przepraszam. Za-zagapiłam się. Nie chciałam – odpowiedziała i wyminęła ubranego w garnitur nieznajomego.
- Ja natomiast chciałem – odpowiedział i odwrócił się, żeby zobaczysz jej reakcję, lecz ona zniknęła
w jednej z przymierzalni. Pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem i ruszył do wyjścia.
Thea wszystko słyszała i teraz stojąc w kabinie zastanawiała się nad znaczeniem słów tajemniczego chłopaka. Miała się dopiero przekonać, że to, co uważała za przypadek, wcale nim nie było.

***
Doncaster, 21 kwietnia 2001 r.

Samotna dziewczyna siedziała na ławce w opuszczonym parku. Atmosfera jaka panowała wokół mogła wydawać się odpychająca dla innych osób, jednak nie dla niej. Thea Haynes szukała właśnie takich miejsc, żeby skryć się przed ludźmi i móc w samotności zapisywać notatki w swoim grubym zeszycie. Spojrzała na zegarek. Kilka minut temu Louis skończył lekcje. Przycisnęła palce do skroni próbując się skupić. To wszystko zaczynało ją przerastać. Zamknęła na chwilę oczy, a gdy otworzyła je chwilę później, zamarła. Naprzeciwko niej stał chłopiec i wpatrywał się w nią, jakby czegoś chciał. Przez moment łudziła się, że może wcale nie chodzi o nią. Jednak nie było mowy o pomyłce. Thea zdenerwowana wypuściła powietrze z płuc. Była pewna, że nikt o tej porze nie odwiedza tego miejsca. Widocznie się myliła. Wstała chcąc uniknąć konfrontacji z dzieckiem. Starała się unikać innych ludzi, jeśli było to możliwe. Pomaszerowała w stronę domu Louisa. Usłyszała jak chłopiec za nią idzie. Skręciła w jakąś uliczkę, byleby pozbyć się małego natręta, jednak ten nieustępliwie szedł dalej za Theą. Czemu to robi? Czemu ją śledzi? Zastanawiała się, próbując opanować przyspieszone bicie serca. Kiedy przez następne dwie minuty sytuacja nie uległa zmianie, Thea zaczęła biec. Wiedziała, że coś z nim jest nie tak i nie chciała się dowiedzieć co konkretnie. Prawie się przewróciła, słysząc coś, co kompletnie wytrąciło ją z równowagi.
- Wiem kim jesteś! – krzyknął mały chłopiec i zawrócił.
Thea biegła przed siebie, bojąc się odwrócić i zobaczyć kogoś, kto mógł wszystko zniszczyć.
To niemożliwe, pomyślała w pewnym momencie.
 Jednak on nie kłamał. Wiedział.



 • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • 

 Przepraszam za te wszystkie opóźnienia w dodawaniu rozdziału. Niestety, ale nie potrafię się dobrze zorganizować. Dziękuję za komentarze, dzięki którym wiem, że historia się komuś podoba. Rozumiem, jeśli "Replay" może wydać się komuś dziwne i pokręcone, ale takie właśnie jest to fanfiction :)
Jeśli udałoby Wam się uzbierać tym razem 20 komentarzy, to byłabym przeszczęśliwa!
Pozdrawiam i do następnego!
A.

P.S Przepraszam, jeśli pojawiły się jakieś błędy!
 

23 komentarze:

  1. Harry to takie urocze dziecko ;)
    Rozdział cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czadowe i przyznam że warto było tyle czekać i ciekawe co z Lou

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega ciekawe opowiadanie, czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  4. JESTES SWIETNAA. pisz DALEJ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Wciąż utrzymuję, że ten ff jest strasznie pokręcony i nwm czy się w nim połapię, i że będzie tu dużo mieszania w życiu przede wszystkim Harry'ego, ale to nie zmienia faktu że już go pokochałam i tak IWTBTS mam zamiar czytać do końca. Zdaję sb sprawę żę pod IWTBTS moje komentarze są bardziej twórcze i wg, ale póki co nie chcę opisywać szczegółowo moich przeżyć związanych z konkretnym rozdziałem. To dopiero początek tego blogu, a ja komentarze w stylu "najbardziej podobał mi się moment gdy.." itp. uznaję jako pewną formę pomocy w kształtowaniu. Więc uważam że dopiero gdy wszystko się bardziej ukształtuje przyjdzie pora na wyrażanie dokładniej swojej opinii :)
    Pozdraiwam
    ~DiDi;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kim jest ten chłopak? hfidjuxiu

    Świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww cudowny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten chłopczyk to ten chłopak prawda ?
    Jakiś przyjaciel Louisa ? Rozdział wyszedł ci genialnie , Harry jest podejrzliwy . Po prostu skdeebksk xD Pozdrawiam i życzę weny ;)~ Niegrzeczny Aniolek

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne ! pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Fenomenalne! Ten blog też wrzucam do siebie i na fejs! http://www.facebook.com/ImWiecejMamZnajomychTymWiekszyBalaganNaTablicy

    OdpowiedzUsuń
  11. Dopiero co czytałam o podróżach w czasie u A.Niffenegger w "Zaklęci w czasie" (też przemieszcza sięz ciałem i może wpływać na wydarzenia), ale utaj, u ciebie, Thea może kontrolować czas i miejsce! kiedy i gdzie się przemieszcza.
    Styl masz świetny. Potrafisz zaczarować czytelnika.
    Pośpiesz się z kolejnym rozdziałem! ;p

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten chłopiec to ten młodzieniec, który wpadł na nią w sklepie? Dlaczego nie cofnęła się pierw, by ostrzec wuja?

    OdpowiedzUsuń
  13. Fantastyczny blog, interesująca historia.. Twoje fanfiction wyróżnia się spośród całego mnóstwa innych i to jak najbardziej w pozytywnym sensie. Jestem zaszczycona mogąc dołączyć do grona Twoich czytelników. A pokręcenie tego ff wpływa na jego urok.
    Pozdrawiam, W.

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny! Zastanawiam się kim jest ten chłopczyk... Któryś z 1D? Może ;=; W każdym razie życzę weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny rozdział i oto chodzi w fanfiction żeby troche namieszać ;)/Martyna

    OdpowiedzUsuń
  16. Te ff jest takie inne takie orginalme takie WOW! Jestem ciekawa co to byl za chlopiec! Czekam na nn!<3333333

    OdpowiedzUsuń
  17. Nominuje Cię do Liebster Award:
    http://moje-nowe-zycie-w-samotnosci.blogspot.com/2014/06/liebster-award.html
    A co do opowiadania to świetne jest.

    OdpowiedzUsuń
  18. Asjljxjnggkl *.* swietny rozdział

    storm-fanfic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Twój blog się wyróżnia ze wszystkich , które kiedy kolwiek czytałam. Byłam już na tym blogu , ale nie zdążyłam zapisać linku i żałuję. Nie wiem skąd wzięłaś pomysł , ale jest najlepszy! nie wiem również jak dobrałaś bohaterów tych małych chłopców , ale wybrałaś najlepiej. Twoje opowiadanie jest wciągające jak i fascynujące. Postarał się być twoją regularną czytelniczką , ale na razie mam problem z internetem. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  20. Definitywnie nie mogę się z tobą zgodzić odnośnie tego, iż twój blog jest "pokręcony". Jedyne słowa jakie nasuwają mi się to "oryginalny" i "nieprzewidywalny". Muszę się przyznać, że nie przepadam za opowieściami zawierającymi elementy science-fiction itp. Wolę się trzymać nudnych, oldschoolowych romansów :) Jednakże, twoja historia się wyróżnia i cholernie zachęca. Na poczatku, po zapoznaniu się z bohaterami i fabułą sadziłam, że Thea będzie taką cichą postacią. Delikatną. A muszę powiedzieć, że wydaje się taka hm... ryzykowana? Intrygująca? Wyobraziłam ją sobie jako ciemną brunetkę z cierpkim uśmieszkiem za którym kryje się milion sekretów! Matko, cóż za postać! Zazdroszczę Ci jej!
    Rozdział jak najbardziej przypadł mi do gustu, zwłaszcza końcówka. Chociaż mały Harry również podbił moje serce swoim własnym fragmentem.
    Życzę mnóstwo weny i samych sukcesów!
    Pozdrawiam serdecznie,
    Isiia :) xxx

    + http://dumb-love-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K